fot. A.W.S / własne

Czarni prezentując zespół, ogrywają SMS Łódź. [ZDJĘCIA]

Reklama

W sobotnie przedpołudnie miasto Sosnowiec było świadkiem bardzo ciekawego eventu. Kolejowy Klub Sportowy Czarni zorganizował sparing z SMS Łódź, połączony z prezentacją drużyny. Punktualnie o godzinie 12:30 Sosnowiecka Orkiestra Dęta dała fenomenalny koncert na płycie boiska stadionu przy ulicy Mireckiego.

 

Orkiestra dała popis, prezentując szlagiery zespołów Enej czy Queeen. Przy akompaniamencie SOD dokonała się prezentacja drużyny Czarnych. Klub z Sosnowca poszalał na rynku transferowym, gdzie zakontraktował uznane w polskiej lidze nazwiska jak Materek, Jędrzejewicz, Zubczyk, czy powracająca po przygodzie sportowej we Włoszech Kostova.

Sam mecz, rozgrywany przy wysokiej temperaturze, nie rozczarował. Starcia Sosnowca z Łodzią zawsze były wyrównane. Spotkania te cechują się tym, że o zwycięstwie jednej z drużyn decydowała jedna bramka. Nie inaczej było w sobotnie popołudnie. Podopieczne Marka Chojnackiego, pomimo braków kadrowych, zawiesiły wysoko poprzeczkę. Gra kombinacyjna, wymiana podań.

Zawodniczki z Łodzi standardowo zagrały dobrze taktycznie i konsekwentnie w obronie. W łódzkiej drużynie standardowo mogła się podobać młoda Achcińska. Rewelacyjne zawody rozgrywały Jedlińska i Filipczak. Klasą samą w sobie była Dominika Gąsieniec. To właśnie popularna Gąska otworzyła wynik spotkania, wykorzystując zamieszanie w polu karnym Anny Szymańskiej i umieściła piłkę w siatce. Był to gol do szatni.

W drugiej połowie przez pierwsze parę minut obraz gry się nie zmienił. Obydwa zespoły realizowały założenia taktyczne trenerów. W okolicach pięćdziesiątej piątej minuty piłkę dostała bramkarka Sosnowca, Małysa. Chciała zrobić zwód i wyprowadzić w pole napastniczkę Łodzi. Filipczak jednak wyczekała Małysę, odebrała jej piłkę i skierowała ją do pustej bramki. Wtedy do głosu doszły podrażnione Sosnowiczanki. Rozgrywająca fenomenalne zawody Wiankowska zrobiła zamieszanie w polu karnym, po którym uderzyła precyzyjnie pod poprzeczkę Łodzianek. Bramka Martyny okazała się wodą na młyn ekipy z Sosnowca. Nie minęło siedem minut, a rzeczona Wiankowska znów zrobiła zamieszanie w polu karnym SMS, zaraz potem piłka trafiła pod nogi Fisherovej, która zdobyła bramkę wyrównującą.

Gdy mecz zaczął się od nowa, uruchomiła się Zawistowska. Była dosłownie wszędzie. Lewa i prawa pomoc. Odbierała piłkę, dogrywała koleżankom. Niestety w tym meczu pożytku z tego nie było. Warto zaznaczyć obecność cichej bohaterki Sosnowca, czyli Pauliny Zawiślak. Swoje odebrała, swoje dograła, swoje uderzyła. Świetnie biła rzuty rożne, bardzo dobrze przerywała kontry SMS-u.

Zawiślak wraca do formy sprzed ciężkich kontuzji. Co jest dobrą wiadomością, bo często praca tej zawodniczki umyka obserwatorom. Kolejny świetny mecz rozegrała Wiktoria Kuciewicz. Inteligentne i dobrze wyliczone wślizgi. Wygrywanie większości pojedynków główkowych. Popularna Kuci z każdym meczem coraz bardziej przypomina Krychowiaka, odgrywa wielką rolę w drużynie z Sosnowca.

W końcówce spotkania Wiankowska po raz enty wrzuciła piąty bieg, urwała się obrończyni Łodzi i wpadła w pole karne. Nie nadążająca za akcją defensora Łodzi sfaulowała Martynę i sędzia bez wahania pokazał na wapno”. Sama poszkodowana, bez żadnych problemów, pokonała bramkarkę Łodzi silnym i precyzyjnym strzałem. Była to ostatnia bramka w tym meczu. Meczu pełnego emocji, walki i myślę meczu, który mógł podobać się kibicom, którzy licznie odwiedzili stadion imienia Niezapomnianego Redaktora Jana Ciszewskiego.

 

Po meczu głos oddaliśmy trenerom oraz zawodniczkom:

 

Marek Chojnacki (SMS Łódź):

Była to nasza ostatnia gra przed inauguracją ligi. Trochę pokrzyżowały nam dziś plany i koncepcję gry sprawy zdrowotne kilku zawodniczek. Część zawodniczek ma kontuzję, a dzisiaj jeszcze trzy podstawowe zawodniczki miały problemy żołądkowe. Jedynie Ada Achcińska zdecydowała się zagrać, mimo że w trakcie meczu poprosiła o chwilową zmianę. Wtedy szansę dostały inne moje zawodniczki.

Ja mówiłem moim zawodniczkom, że najważniejsza jest pierwsza godzina. Jesteśmy po trzech trudnych meczach, bo wcześniej Łęczna, Katowice, dzisiaj ekipa z Sosnowca. Mamy kłopoty kadrowe, nie mamy możliwości, by składem rotować. Dla mnie, co powiedziałem dziewczynom, jest ważna ta pierwsza godzina. Chciałem zobaczyć, jak wyglądają fizycznie. Grając z Sosnowcem, trzeba dobrze realizować założenia taktyczne, co nam się przez godzinę udawało. Mieliśmy korzystny wynik. Niestety ostatnie 20 minut to było granie, by wynik utrzymać, a i założone cele taktyczne wypełnić. Straciliśmy bramki po prostych błędach i z wyniku 2:0 przegraliśmy 2:3.

Generalnie z gry, przez tę godzinę, jestem bardzo zadowolony. Jedyne co mnie martwi, to Sosnowiec, pomimo optycznej przewagi, sytuacji klarownej sobie nie stworzył, stracił bramkę po błędzie tak jak i my. De facto te sytuacje, które mieliśmy, powinniśmy je wykorzystać, ale nie strzeliliśmy.

Co do urazów. Kurzawa w grze kontrolnej w środę nabawiła się urazu, którego nie chcieliśmy pogłębiać dzisiejszym występem. Sytuacja Kasi Konat jest na tyle poważna, że lekarze przewidują pauzę około 6-8 tygodni.

Minęły 3 tygodnie i wygląda to obiecująco, ale my na pewno puścimy ją do gry później, niż wcześniej by mieć pewność, że jest wyleczona na sto procent.

 

O krótką rozmowę poprosiliśmy członka sztabu trenerskiego ekipy Czarnych, trenera Adriana Ciocha:

 

– Chcieliśmy zapytać, jak wyglądał mecz w waszych oczach. Na jakim etapie przygotowań jesteście?

– Jeśli chodzi o sam mecz, widać, że Dziewczyny są zmęczone okresem przygotowawczym. Mają ciężkie nogi, jeszcze chwilę te ciężkie nogi będą miały. Sam mecz pokazał, że mamy dużo indywidualności, jeszcze nie ma zespołu. Potrzebujemy chwili czasu, by taki zespół stworzyć.

– Przed sztabem szkoleniowym jest doprawdy niezła łamigłówka. Macie kłopot bogactwa, samych pomocniczek naliczyłem 8. Kogoś trzeba będzie na ławce posadzić.

– Na tym polega futbol i zdrowa rywalizacja. Dziewczyny dzięki temu się rozwiną. Natomiast grała będzie ta, która będzie lepiej wyglądać na treningu, która będzie lepiej wyglądać w meczu i która będzie się lepiej starać. Tak wygląda rywalizacja. Tak wygląda to w futbolu męskim i cieszę się, że tak zaczyna to wyglądać w futbolu kobiecym.

– Chciałem zapytać, bo w sumie jako jedni z pierwszych idziecie w budowanie drużyny, gdzie jest walka o miejsce w składzie. Gdzie będzie walka o miejsce na ławce rezerwowych. Każda z dziewczyn będzie musiała się mocno napracować, by do wyselekcjonowanego składu meczowego się załapać.

– Powiedzmy szczerze, że zawsze to jest problem dla trenera, gdy dobrą zawodniczkę musi posadzić na ławce rezerwowych. Jakość treningu i jakość meczowa także powodują to, że w meczu możemy pozwolić sobie na rotację. W przypadku innego przeciwnika możemy wykorzystać inne zawodniczki, inne walory zawodniczek. Poza tym, jak powiedziałem, każda z nich musi wyjść na trening i zapracować na miejsce w składzie. Co więcej, musi zapracować na miejsce w osiemnastce meczowej.

– Jak poważny jest uraz Liliany Kostovej?

– Nie jest to poważny uraz, ale nie chcieliśmy go pogłębiać. Dla nas najważniejsza jest liga. Wiemy, jaka to jest zawodniczka, wiemy, na co ją stać. Nie musiała w tym sparingu niczego udowadniać. Chcemy by była w pełni zdrowa. Myślę, że spokojnie na następny mecz będzie gotowa.

– Macie już w głowie plan na Szczecin, czy skład na Szczecin?

– Nawet jeśli mamy, to się nim nie pochwalimy to po pierwsze <śmiech>. A po drugie jest tyle dobrych zawodniczek. Dzisiaj może być jeden plan, a w sobotę może być zupełnie inna wersja.

– Jaka jest Pana prywatna opinia na wieść, że TVP będzie transmitował mecze ekstraligi. Myślę, że to może pomóc w znajdowaniu sponsorów. Czy promować nasz kobiecy futbol?

– Przede wszystkim liczyliśmy, jako trenerzy czy piłkarki, jako zarządy wszystkich drużyn ekstraligowych, ponieważ daje to dużo szersze perspektywy do pracy dla zarządu, do pracy dla trenerów. Jest większa mobilizacja wśród zawodniczek, bo jednak prestiż rozgrywek rośnie z każdą minutą. Dzięki temu, że możemy oglądać te mecze, to może też wzrośnie zainteresowanie wśród kibiców, którzy nie oglądali wcześniej tej piłki kobiecej. Sam jesteś fanem piłki kobiecej…

-…nie da się ukryć. Jestem z tego dumny.

-…to wcale nie jest tak, że nie da się tego oglądać!! A wręcz przeciwnie. Więcej jest w kobiecym futbolu woli walki, więcej jest w tym entuzjazmu i emocji.

– Prawda jest taka, że kobiecy futbol należy kochać, gdyż daje nam, kibicom więcej emocji, niż inne, patrząc moim okiem, dyscypliny. Szanujemy Waszą sztabów trenerskich, pracę. A wkładacie mnóstwo tej pracy i bardzo fajnie, że idziecie w stronę tej wielkiej futbolowej europy. Dzięki Zarządowi, dzięki władzom Miasta.

– Na pewno należy podziękować włodarzom Miasta Sosnowiec za olbrzymie wsparcie dla naszego zespołu. Dzięki niemu mogliśmy zbudować drużynę taką, jaki dzisiaj ma kształt. W kadrze mamy dużo reprezentantek Polski i innych krajów. Jest, jak sam wspomniałeś, bardzo duża konkurencja, jest bardzo duża jakość w drużynie. Ale jeszcze nie ma zespołu. Było to widać w meczu, że jeszcze potrzebujemy czasu, by powstał zespół, a nie tylko indywidualności.

– Jest to dla Was wyzwanie, gdyż już w trzeciej kolejce podejmujecie mistrza Polski, czyli ekipę Górnika Łęczna. De facto w trzeciej kolejce będziecie musieli udowodnić, że tym Zespołem jesteście.

– Tak jak powiedziałem, jeszcze nie ma zespołu, ale są indywidualności. W meczu z Lyonem pokazaliśmy, że jeśli jest trudny przeciwnik, to potrafimy się zmobilizować i że mogą wystarczyć te same indywidualności. Po raz kolejny powtórzę. Jak jest zespół, to zupełnie inaczej to wygląda, aniżeli jak jest jedenaście gwiazd i tego zespołu nie ma. Wtedy jest gorzej.

– Nawiązując do meczu z mistrzyniami Francji, bo prezentowaliście się, z trójki polskich zespołów, najlepiej. Jako jedyni strzeliliście bramkę. Prezentowaliście się na bardzo fajnym poziomie. Czy to jest obraz naszej polskiej piłki? Czy idzie ku lepszemu? Czy idziemy w stronę, by nie dostawać po 9 czy 11 bramek w eliminacjach Champions Leauge? Czy którykolwiek polski zespół będzie w stanie nawiązać walkę, konkurować jak równy z równym czy dalej mamy mieć starcia Dawida z Goliatem?

– Nie chciałbym za mocno wybiegać w przyszłość, bo to był sparing. Nie wiadomo jak Lyon podszedł do nas, nie wiemy, na jakim etapie przygotowań ekipa z Francji była, czy my, czy Łęczna, czy też Medyk. Każdy z tych zespołów ma inną taktykę na Lyon. Jedni chcieli się tylko bronić, trenować głęboką defensywę i niski pressing. Inni, jak my, próbowali walczyć, dlatego udało nam się tę bramkę zdobyć. Mistrz Polski też próbował. Kto wie, czy Górnik nie został skarcony za to, że Olimpique został podrażniony naszą bramką i grą. Każdy mecz rozgrywa się na boisku. Miejmy nadzieję, że idziemy w kierunku, że możemy walczyć z każdym zespołem w Europie. Aczkolwiek mam świadomość, że jeszcze trochę wody w Wiśle upłynie, zanim staniemy na wprost jakiegoś rywala, i że to jest ten moment, że trzeba się nas bać.

 

Dominika Gąsieniec(SMS Łódź):

Mecz mógł się podobać kibicom, którzy przybyli na stadion do Sosnowca. Obie drużyny pokazały bardzo dobrą piłkę nożną. Uważam, że moja drużyna bardzo dobrze zagrała dziś taktycznie. Byłyśmy bardzo dobrze przygotowane. Dużo akcji szło przez środek pola. W okresie przygotowawczym ciężko trenujemy nad defensywą naszej drużyny, bo to była nasza najsłabsza strona. Teraz możemy śmiało powiedzieć, że wyciągnęłyśmy wnioski ze wcześniejszych błędów i popełniamy ich coraz mniej. Jesteśmy coraz lepsze i będziemy walczyć o najwyższe cele.

 

Wiktoria Kuciewicz o przygotowaniach i meczu:

Jeśli chodzi o przygotowania do nowego sezonu, to na pewno idą pełna para. Zagrałyśmy sparingi, w których ćwiczyłyśmy wiele nowych rozwiązań, które mogą zaskoczył przeciwników w naszej lidze. Ostatnim sprawdzianem przed rozpoczęciem ligi był SMS Łódź, który na początku meczu nam się postawił, lecz z chłodna głowa wygrałyśmy ten mecz. Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowane do ligi i nie mogę się doczekać pierwszego straciła z olimpia Szczecin.

…i o dbaniu o formę podczas pandemii:

Podczas pandemii bardzo dużo pracowałam, mogłam poświęcić ten czas na doskonalenie wielu rzeczy . Cieszyłam się, gdy weszłam na boisko i mogłam znów trenować, dało mi to wiele radości.

 

Yurina Enjo (SMS Łódź):

Bardzo się cieszę z powrotu do drużyny z Łodzi. Miałam dobry sezon w VFL Bochum, ale chciałam wrócić do Polski i dalej reprezentować barwy SMS. Chciałabym także podziękować każdemu, kto mnie wspierał i mam nadzieję odwdzięczyć się dobrą grą.

 

tekst zrealizowany przy pomocy: A.W.S

Reklama
Opublikowano: 02.08.20

Polecamy