M. Trzebuniak: Takie prawo każdego klubu i taki żywot nas – trenerów
Od decyzji Rekordu Bielsko – Biała minął jakiś czas. Umówiliśmy się na rozmowę z Marcinem Trzebuniakiem, który opowiedział nam o projekcie Akademii Piłki Nożnej SMS Tychy ale i o odczuciach związanych z rozstaniem się z zespołem z Podbeskidzia.
Panie trenerze czym przekonał pana projekt APN Tychy?
Projekt APN SMS Tychy, jest to projekt w którym warto było wziąć udział , rozwija się i prężnie , kilku zawodników trafiło na szczebel centralny pomimo niedługiego tak naprawdę projektu który trwa 10 lat zaczynając od szkolenia najmłodszych to można powiedzieć że jeszcze nie jest rozwinięty , powstała 1 klasa liceum we wrześniu która własnej przejąłem po Zygmuncie Bilińskim i od 2 tygodni prowadzę wraz ze Zbigniewem Konieczko. Przekonali mnie ludzie, którzy tam pracują zarówno od strefy merytorycznej i organizacji jak i samych trenerów, których poziom jest naprawdę wysoki i wielu jest tu fachowców .
Czy pojawienie się pana w Tychach może zwiastować że zobaczymy pana z powrotem z kobiecą drużyn?
Ciężko powiedzieć , po prawie 7 latach bycia pierwszym trenerem w drużynach kobiet ( LKS Goczałkowice i Rekordu) przyda się czas na odpoczynek . A czy moje pojawienie się w Tychach świadczy o tym że podejmę się pracy w kobiecej piłce w Tychach ? Nie. Na tą chwilę czerpie garściami czas wolny i spędzam go w domu z synem, który potrzebuje mojej uwagi .
Jak przyjął pan decyzję zarządu Rekordu o swojej dymisji?
Była ona dla mnie zaskakująca i szokująca, okoliczności też nie należały do przyjemnych. Pewne rzeczy ustalaliśmy przed sezonem i kierunek a nagle się to zmieniło… ale stało się tak i tyle . Takie prawo każdego klubu i taki żywot nas – trenerów, podpisując umowę każdego następnego dnia zbliżamy się do jej końca.
Spędził pan w Bielsku – Białej wiele lat. Przeprowadził pan zespół od najniższej ligi do najwyższej klasy rozgrywkowej. Czuje pan żal, smutek?
Wiem, że w raz z całym sztabem wykonaliśmy sporo dobrej pracy a przede wszystkim zawodniczki większości z nich przechodziła przez szczeble drugiej, pierwszej ligi aż do Ekstraligi . To ich ogromny sukces, do którego mogłem się przyczynić i z tego jestem zadowolony . Ale owszem mały niedosyt jest miedzy innymi dlatego że w rundzie wiosennej wszystkie mecze z teoretycznie zespołami, którymi mogliśmy po prostu rywalizować ( kilka zespołów jest poza zasięgiem) gramy u siebie, w tamtym roku musieliśmy dużo podróżować a to ma znaczenie – Gdańsk, Bydgoszcz, Szczecin, czy mecz wyjazdowy w Tarnowie.
Czy zobaczymy Marcina Trzebuniaka jeszcze w ekstralidze kobiet na ławce?
Jeśli pojawi się oferta pracy na pewno ja rozważę. Jak to się mawia ” nigdy nie mów nigdy “.
Foto: Klaudia Golasz/ Kobiecyfutbol.pl