fbpx

Różnica jest odczuwalna – Patrícia Fischerová dla kobiecyfutbol.pl

Od lat jest żelaznym punktem defensywy reprezentacji Słowacji, od lata 2015 – obrony Czarnych Sosnowiec. O tym, co działo się przed przybyciem do Sosnowca, a także m.in o tym, co ją łączy z Justyną Kowalczyk, opowiedziała nam Patrícia Fischerová.

– Czytałem, że założyciel firmy Fischer, producenta nart, był Twoim przodkiem?

– (śmiech) Tak, ale chwaliłam się tym tylko, gdy byłam dzieckiem. Nie znałam tej marki, więc zapytałam się taty, czy to jakaś rodzina; zaczął się śmiać i powiedział, że mogę tak mówić.

– Dlaczego w takim razie piłka nożna?

– W rodzinie cały czas była obecna. Pochodzę z małego miasteczka i żaden inny sport nie był tam popularny, grało się tylko w piłkę. Mój dziadek był trenerem, tata grał w piłkę i jako że nie miał syna, tylko dwie córki, więc zawsze mnie zabierał na mecze. Spodobało mi się i chciałam sama grać.

– Twoim pierwszym klubem w Polsce był 1. FC Katowice, w którym wtedy występowała też Patrícia Hmírová. Jak trafiłyście do Katowic?

– Jak byłam w kadrze U19, grałyśmy mecz ze Szwecją, na wschodzie Słowacji. Przyjechał tam trener z 1. FC Katowice i po treningu mnie i Dianę Bartovičovą – koleżankę obecnie grającą w Slavii Praga – zapytał, czy nie chciałybyśmy grać w Polsce. Gdy usłyszałam „Polska”, pomyślałam – uuu, super! Od razu mi się spodobało. W zimie pojechałyśmy na testy. Chcieli mnie od razu, ale stwierdziłam, że muszę najpierw zdać maturę na Słowacji i mogłabym dopiero na nowy sezon przyjechać. W międzyczasie zmienił się trener, nowy przyjechał na nasz kolejny mecz, wydaje mi się że z Ukrainą – wtedy byłyśmy już w pierwszej reprezentacji – i tam wypatrzył mnie i Patrícię Hmírovą. Po meczu nasza trójka dostała propozycję, żeby przyjechać do Katowic; Diana już się nie zgodziła, bo już miała propozycję z Pragi. W sierpniu ja z Patrícią przyjechałyśmy do Katowic; tak wyszło że to ja ją ściągnęłam, bo trenerzy akurat przyjechali na mój mecz (śmiech).

– Katowice miały wtedy mocną drużynę, oprócz Ciebie i Hmirovej grały tam choćby Emilia Zdunek, Klaudia Kubaszek, Natalia Nosalik…

– Tak, jeszcze Karolina Koch, ona cały czas jest w Katowicach, więc była tam grupa bardzo mocnych zawodniczek. Chciałyśmy od razu zrobić awans, tylko wtedy pierwsza liga była naprawdę mocna, zwłaszcza z Golem Częstochowa ostro walczyłyśmy, to samo z Sosnowcem, Czarne były wtedy w I lidze. Niestety nie udało się za pierwszym razem, dopiero w drugim sezonie udało nam się zrealizować cel i zrobić awans. Niestety, potem przez problemy finansowe klub się rozpadł.

– Potem było Zagłębie Lubin…

– Tak. Zagłębie Lubin to był bardzo krótki przystanek. Szkoda, bo znów była mocna drużyna. W Zagłębiu mieli problem z sekcją kobiecą, chcieli ją zamknąć i musiałam zadecydować, czy tam zostanę, gdy w tym czasie połowa zawodniczek odeszła. Zdobyłyśmy wicemistrza, z taką samą ilością punktów co Medyk Konin i naprawdę mogłyśmy coś stworzyć w tym Zagłębiu. Ale tam byłyśmy połączone z męską sekcją i stwierdzono, że nie będą już na żeńską piłkę wykładać pieniędzy; nasz budżet mocno się obniżył i wiedziałyśmy, że to tylko kwestia czasu, kiedy sekcja zostanie zamknięta. Zastanawiałam się nad zmianą i wtedy odezwali się z Sosnowca.

– W sumie grasz w Polsce już dekadę…

– Jezus Maria… Faktycznie, to już jest dekada (śmiech). Po pięciu latach przestałam już liczyć. Cały czas mówię: pięć! Bo to inaczej brzmi. Czuję się tutaj dobrze.

– Czy przez te dziesięć lat zauważyłaś zmianę w tym, jak jest postrzegana piłka kobieca w Polsce?

– Na pewno piłka kobieca w Polsce się niesamowicie zmieniła, to trzeba przyznać, coraz więcej klubów ma już spore budżety i może sobie pozwolić na zupełnie inną metodę nauczania, treningów, na inny system szkolenia. Sprowadzane są nowe zawodniczki, lepsze, cała organizacja jest lepsza. Przez te dziesięć lat to zmiany w kobiecej piłce na Słowacji to może 20 procent tego, co zmieniło się w Polsce. Tu naprawdę odczuwa się różnicę, można powiedzieć, że w Polsce naprawdę jest dobrze. Na pewno jest jeszcze wiele pracy przed nami, ale dziesięć lat temu to jeszcze nie była profesjonalna piłka. Teraz możemy powiedzieć, że jest półprofesjonalna.

– Zaczęliśmy od tematu nart. Fischerów używa między innymi Justyna Kowalczyk. Z tego co wiem masz z nią jeszcze coś wspólnego. Ma stopień naukowy doktora, a Ty jesteś doktorantką katowickiej AWF…

– Tak. Lubię studiować i AWF Katowice jest bliska mojemu sercu. Walczę, zobaczymy co z tego będzie. Oby było tak samo skutecznie jak na boisku! (śmiech)

 

fot.czarnisosnowiec.eu (1) Klaudia Golasz/kobiecyfutbol.pl (2, 3)

Other Articles

FrancjaNewsyZagranica

Leave a Reply