WSL: Fatalna seria Aston Villi, porażka wiceliderek

W trakcie weekendu dobiegła końca rozciągnięta, 16. kolejka Women’s Super League. Najciekawiej zapowiadał się pojedynek pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem United, który jak w męskim wydaniu elektryzuje stadionową społeczność.

Reklama

WSL: Fatalna seria Aston Villi, porażka wiceliderek

Z racji na zmagania pucharowe, pierwsze mecze tej kolejki rozegrano już 5 marca. Wówczas West Ham u siebie podejmował Manchester City, zaś Chelsea miało za zadanie także przed własną publicznością dopełnić formalności i zwyciężyć z Leicester. Pierwszy z tych pojedynków przez większość czasu był pokazem indolencji przyjezdnych, jak i prezentacją talentu bramkarskiego Kingi Szemik. Polka wielokrotnie zatrzymywała rywalki przed objęciem prowadzenia. Nie udało się jej jednak zachować czystego konta, gdyż w 80. minucie pokonała ją Khadija Shaw po podaniu Miedemy. Kiedy wydawało się, że desperacko udało się wyżej notowanej ekipie wyszarpać zwycięstwo, w doliczonym czasie gry wyrównała Pavi. Głównie za sprawą świetnej dyspozycji naszej kadrowej „jedynki” udało się West Hamowi uratować chociaż punkt.

West Ham – Manchester City 1:1 (0:0)
Pavi 90 + 1′ – Shaw 80′

Liderki ligi dość szybko po raz pierwszy zdołały ukąsić oponentki. Już w 8. minucie impas przerwała Catarina Macario. Chociaż przewaga ze strony gospodyń nie podlegała żadnej dyskusji, ich nieskuteczność sprawiła, że do przerwy nie udało się podwyższyć rozmiarów prowadzenia. Sztuki tej udało się dokonać w 51. minucie, kiedy to na 2:0 trafiła Beever-Jones. Ledwie cztery minuty później, ku zaskoczeniu większości spektatorów, kontakt złapało Leicester za sprawą Japonki, Yuki Momiki. Ostatnie słowo należało jednak do Chelsea, a konkretniej do Erin Cuthbert, która w 86. minucie ustaliła rezultat na 3:1.

Chelsea FC – Leicester City 3:1 (1:0)
Macario 8′ , Beever-Jones 51′ , Cuthbert 86′ – Momiki 55′

O wygraną na wyjeździe rywalizowały zawodniczki Arsenalu. Przyjechały one do Liverpoolu, gdzie przyszło im się mierzyć z Evertonem. Kanonierki miały nad rywalkami dość widoczną przewagę, które przez pierwsze kilkanaście minut nie były w stanie udokumentować. Finalnie w 24. minucie po kolejnej z akcji bramkę otwierającą wynik strzeliła Russo, której asystowała Kim Little. To jednak obudziło nieco miejscowe, które ruszyły śmielej do ataków, szukając okazji do wyrównania. W 36. minucie udało im się dopiąć swego i wyrównać za sprawą Oyedupe Payne. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza połowa.

Po zmianie stron właściwie grała już tylko jedna ekipa. Piłka praktycznie ciągle była w posiadaniu Arsenalu, chcącego za wszelką cenę zwyciężyć w tym meczu. Choć ich próby początkowo spalały na panewce, w tym wypadku pomogły im nieco przeciwniczki. Trafienie samobójcze Mjelde pozwoliło gościniom odzyskać przewagę i kontrolować dalszy przebieg rywalizacji. Everton mógł tylko patrzeć bezradnie, jak strona przeciwna wymienia między sobą futbolówkę, szukając szans do przystemplowania rezultatu. Finalnie udało się po raz trzeci pokonać wysoce eksploatowaną tego wieczora Brosnan. Dublet w 90. minucie skompletowała Russo.

Everton – Arsenal FC 1:3 (1:1)
Oyedupe Payne 36′ – Russo 24′ , 90′ , Mjelde 63′ (sam.)

23.03. 15:30

W drugim z piątkowych meczy naprzeciwko Liverpoolu stanął Manchester United. Ówczesne wiceliderki WSL stawiane były w tym spotkaniu jako faworytki, jednak w pojedynku o takim ciężarze gatunkowym niezbadane są wszelakie wyroki. Przyjezdne wprawdzie oddawały więcej strzałów na bramkę rywalek, ale nie potrafiły one znaleźć drogi do szatni. Gospodynie natomiast skupiały się na cierpliwym konstruowaniu akcji, starając się wyeksponować znaczącą różnicę między ilością a jakością. Udało im się to w końcowej fazie pierwszej połowy, na dodatek dwukrotnie. Najpierw w 42. minucie Olivia Smith pomknęła sama prawą flanką, ścięła do środka i oddała uderzenie, które wpadło do siatki po rękach Tullis-Joyce. W doliczonym czasie gry do asysty przy pierwszym golu trafienie na swym koncie zapisała Nagano. Dwubramkowe prowadzenie Liverpoolu było z pewnością niemałym zaskoczeniem, a to nie był koniec.

W 67. minucie miejscowym został podyktowany rzut karny. Do piłki, umieszczonej na „wapnie” podeszła Smith, która pewnym, płaskim strzałem w lewą stronę bramki ponownie pokonała bramkarkę oponentek. Po tym ciosie niemalże pewnym było, że ekipa z czerwonej części Manchesteru już się nie podniesie. Przyjezdne zdołały jedynie strzelić bramkę honorową. W 89. minucie w pole karne wparowała Le Tissier i pozbawiła szans na czyste konto Rachael Laws. Taki rezultat sprawia, że gościnie w obliczu wygranej Arsenalu spadają na trzecią lokatę w ligowej tabeli.

Liverpool FC – Manchester United 3:1 (2:0)
Smith 42′ , 67′ (k.) , Nagano 45 + 2′ – Le Tissier 89′

Niedzielę otwierał pojedynek drużyn, które zamykają tabelę Women’s Super League. Ostatnie Crystal Palace przed własną publicznością podejmowała Aston Villę, notującą w ostatnich tygodniach fatalne wyniki. Nic więc dziwnego, że nawet w większości przypadków bezradny beniaminek przejął inicjatywę w trakcie meczu. Udało się mu nawet wyjść na prowadzenie w 33. minucie. Po podaniu Swaby piłkę w siatce gościń umieściła Nouwen. Zaliczkę tę udało się utrzymać do końca pierwszej połowy.

Po zmianie stron gospodyniom zajęło raptem kilka minut, aby trafić na 2:0. Na listę strzelczyń wpisała się Ashleigh Weerden. Sytuacja Aston Villi komplikowała się bardziej z każdą kolejną minutą. The Villains zwiększyły znacznie tempo gry i coraz śmielej poczynały sobie w szarżach na bramkę miejscowych. Emocji nie brakowało do samego końca, gdyż w 85. minucie udało się złapać kontakt dzięki bramce Parker. Chcące uszczknąć choćby punkt gościnie ruszyły całymi siłami do przodu, lecz zamiast wyrównania nadziały się na atak, który okazał się ich gwoździem do trumny. W piątej minucie doliczonego czasu gry wynik na 3:1 ustaliła Stengel. Wygrana ta sprawiła, że dystans między niedzielnymi rywalkami stopniał do raptem jednego punktu. Jednocześnie Aston Villa wydłużyła serię przegranych pojedynków w WSL do pięciu.

Crystal Palace – Aston Villa 3:1 (1:0)
Nouwen 33′ , Weerden 53′ , Stengel 90 + 5′ – Parker 85′

W ostatnim z zaplanowanych spotkań tej kolejki Tottenham gościł Brighton. Trzeba natomiast przyznać, że wydarzenie to było sporym rozczarowaniem, jeżeli mówimy o atrakcyjności widowiska. Gospodynie praktycznie nie wyszły na ten mecz i oddały inicjatywę przyjezdnym, tworzącym sobie bardzo dużo szans do strzelenia bramki. Jedyny gol tego popołudnia padł pod koniec pierwszej połowy, a konkretnie w 42. minucie. Wówczas po podaniu McLauchlan Lize Kop pokonała Francesca Kirby. Dzięki temu skromnemu zwycięstwu gościniom udało się utrzymać piątą lokatę, zajmowaną po piętnastu kolejkach. Natomiast Tottenham po raz czwarty z rzędu w rozgrywkach ligowych musiał uznać wyższość przeciwniczek.

Tottenham – Brighton & Hove Albion 0:1 (0:1)
Kirby 42′

Barclays Women’s Super League

PozycjaKlubMeczeWRPB+B-RBPkt
11916305313+4051
21914325414+4045
3191342369+2743
42012354224+1839
5207493036-625
6207492234-1225
7206593234-223
82055102131-1020
92054112542-1719
101944112139-1816
112044121533-1816
122023151658-429
 
Spadek
Reklama
Opublikowano: 17.03.25

Polecamy