fot. realmadrid.com

Liga F: Gol Ewy Pajor, klęska ekipy Padilli

Terminarz 21. kolejki Ligi F dla grających w Hiszpanii Polek był zdecydowanie zerojedynkowy, przynajmniej na papierze. FC Barcelonę, w której niezwykle jasno świeci gwiazda Ewy Pajor, podejmowała u siebie czerwoną latarnię ligi, Valencię. Sevilla Natalii Padilii stawała przed zadaniem, będącym pod względem trudności proporcjonalnie odwrotnym. Ich rywalkami były zawodniczki wiceliderek, Realu Madryt.

Reklama

Kolejna już tura zmagań rozpoczęła się od meczu między Levante a Costa Adeje Tenerife. Choć patrząc na tabelę ligową widać sporą dysproporcję między obiema ekipami, tego dnia wyżej notowane przyjezdne jakby nie dojechały na pierwszą połowę. Całkowicie oddały gospodyniom inicjatywę, co nie pozostało bez konsekwencji. Najpierw po podaniu Fernandes w 29. minucie akcję skutecznie sfinalizowała Ivonne Chacon, a w 40. minucie, także za sprawą Kolumbijki, mieliśmy już 2:0. W tej sytuacji tragiczne wejście zaliczyła zmienniczka gościń, Fatou Dembele. Malijka niespełna minutę po wejściu na boisku na pełnym dystansie przegrała pojedynek biegowy z Chacon, czego efektem był drugi gol Levante.

Obraz gry zmienił się o 180 stopni po zmianie stron. Przyjezdne obudziły się i ruszyły całymi siłami do ataku, zaś mające zaliczkę gospodynie skupiły się w dużej mierze na obronie wyniku. Choć dominacja Costa Adeje nie podlegała dyskusji, tego dnia bramka strzeżona przez Tarazonę była jak zaczarowana. Ostatecznie nie udało się nawet zdobyć bramki kontaktowej. Dla Levante to dopiero czwarta wygrana w sezonie, która jednak pozwoliła się zbliżyć zespołowi na jeden punkt do będącego nad strefą spadkową Realu Betis.

Levante – Costa Adeje Tenerife 2:0 (2:0)
29′ , 40′ Chacon

Z czystym sumieniem można rzec, że spotkanie między Levante Badalona a Realem Sociedad z pewnością nie przejdzie do historii tej dyscypliny. Pierwsza połowa nie obfitowała w dużą ilość okazji, natomiast należy jasno podkreślić, że mimo braku sytuacji ta jedna z nielicznych wręcz musiała w teorii zakończyć się golem. Na piątym metrze po doskonałym dograniu z lewej flanki piłkę na nodze miała Martinez, ale tylko znanym sobie sposobem nie trafiła w tej sytuacji nawet w bramkę. Nie ma co się oszukiwać, że gdyby tylko futbolówka zmierzała do bramki, Lete raczej nie miałaby zbyt wiele do powiedzenia.

Po zmianie stron obie ekipy nieco podkręciły tempo, czego efektem była większa liczba strzałów. Większość z nich nie miała prawa zagrozić oponentkom. Wyróżnić można szczególnie dwie akcje, po jednej dla każdego z zespołów. Najpierw dla Badalony z okolic „wapna” uderzała Julve, której strzał jednak pewnie zatrzymała golkiperka z Kraju Basków. Przed najdogodniejszą szansą dla Realu Sociedad stanęła natomiast Lucia Pardo, lecz w tej sytuacji jej efektowny lob minął bramkę Valenzueli. Mecz ten zakończył się zatem bezbramkowym remisem.

Levante Badalona – Real Sociedad 0:0

Na brak bramek nie mogli natomiast narzekać zgromadzeni na stadionie w Barcelonie, gdzie Espanyol podejmował Madrid CFF. Spotkanie rozkręcało się z biegiem czasu, stąd też nieszczególnie dziwi fakt, iż w pierwszej połowie padła jedynie jedna bramka. Piłkę zagraną przez Nautnes w polu karnym przejęła Poljak, która uderzyła na bramkę gospodyń. Ta po drodze odbiła się od rozpaczliwie interweniującej Balleste, co kompletnie zmyliło bramkarkę, która nie zdążyła już na czas wrócić na linię bramkową. Do szatni więc z nieznaczną zaliczką schodziły zawodniczki ze stolicy Hiszpanii.

Po zmianie stron oglądaliśmy całkowicie odmieniony Espanyol. W 54. minucie miejscowym przyznano rzut karny za zagranie piłki ręką przez Mendozę. „Jedenastkę” na gola zamieniła Marin de la Fuentę. Remis utrzymywał się jednak raptem przez pięć minut, gdyż gościniom prowadzenie pięknym strzałem w okienko tym razem dała reprezentująca Macedonię Północną Andonova. Następne 20 minut przebiegało w atmosferze natarć gospodyń, przed którymi skutecznie ekipa Madrid CFF się broniła. Końcówka jednak to definicja futbolowego szaleństwa. W ciągu dwóch minut Espanyol zaliczył drogę z piekła do nieba, zmieniając wynik z 1:2 na 3:2. Kiedy wydawało się, ze ostatecznie uda im się obronić komplet punktów, w samej końcówce punkt gościniom zapewniła Nautnes.

Espanyol – Madrid CFF 3:3 (0:1)
54′ Marin (k.) , 83′ Perea , 85′ Carter – 21′ Poljak, 59′ Andonova, 90 + 7′ Nautnes

Niedzielne zmagania otwierały dwa, równolegle rozpoczynające się spotkania. Jednym z nich było starcie Granady z Athleticiem Bilbao. Patrząc na dyspozycję obu drużyn w tym sezonie oczekiwać można było wyrównanej potyczki. W pierwszej połowie rzeczywiście otrzymaliśmy tego potwierdzenie. Każda ze stron rywalizowała jak równy z równym, tworząc sobie zbliżona liczbę okazji. Żadna z nich jednak w trakcie pierwszej połowy nie znalazła drogi do bramki. Warto zaznaczyć, że wygrany tego pojedynku była czwarta lokata w ligowej tabeli z niewielką stratą do najniższego stopnia podium, więc w drugiej połowie obie ekipy chciały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Chociaż to gospodynie weszły w drugą część spotkania znacznie żywiej, to ich rywalki wykorzystały bezlitośnie pierwszą wykreowaną przezeń szansę. w 57. minucie dogranie Nahikari Garcii na gola zamieniła Azkona, notując czwarte trafienie w tym sezonie Ligi F. Od tamtej pory Granada jakby nieco pogrążyła się w marazmie, bowiem tempo i przede wszystkim stopień zagrożenia jej ataków zmalały. Drużyna z Kraju Basków nie potrzebowała wiele, by w drugiej połowie ugodzić swoje rywalki. Drugi i decydujący cios został wyprowadzony w 85. minucie za sprawą Torre Larranagi. Choć statystyki pokazują zbliżoną liczbę strzałów z obu stron, zdecydowanie dogodniejsze tworzyły sobie gościnie, stąd też należy stwierdzić, że ich wygrana jest jak najbardziej zasłużona. Tym samym miejscowe kończą serię sześciu ligowych spotkań bez porażki.

Granada CF – Athletic Bilbao 0:2 (0:0)
57′ Azkona, 85′ Torre Larranaga

15.03. 12:00

Choć mało kto mógł tego się realnie spodziewać, początek spotkania FC Barcelony z Valencią przebiegał pod dyktando przyjezdnych. Te dzielnie, przy odrobinie szczęścia, zatrzymywały ataki rywalek, w tym Ewy Pajor. Same bazowały na kontratakach, w których nieoceniona okazywała się Marina Martin. 28 – latka najpierw uderzyła świetnie zza pola karnego, jednak jej strzał na poprzeczkę sparowała Gemma Font. W 16. minucie skrzydłowa Valencii po raz kolejny stworzyła sobie okazję. Tym razem pomogła jej Irene Paredes, która pechowym rykoszetem zmyliła golkiperkę Barcelony, przez co to nieoczekiwanie gościnie objęły prowadzenie. Długo się nim nie nacieszyły, gdyż po raptem dwóch minutach strzałem w bliska odpowiedziała Alexia Putellas, a asystę zapisała Pajor. W 22. minucie mieliśmy już 2:1. Tym razem nosząca opaskę kapitańską Hiszpanka asystowała, a dwójkowa wymiana podań została zakończona precyzyjnym uderzeniem Kiki Nazareth. Choć gospodynie w dalszym ciągu za sprawą choćby Vicky Lopez czy Putellas kreowały kolejne szanse, przed przerwą nie podwyższyły już prowadzenia.

Po zmianie stron całkowitą dominację przejęły mistrzynie kraju. Ich oponentki zostały zepchnięte niezwykle głęboko do defensywy i zmuszone były jedynie bronić się rozpaczliwie przed kolejnymi atakami gospodyń. Nieskuteczność hegemonek dawała się jednak znaczeni we znaki, przez co wynik długo nie ulegał zmianie. W 66. minucie udało się w końcu przełamać defensywę Valencii. Adresatką podania Vicky Lopez była Ewa Pajor. Polka wygrała przebitkę z obrończynią rywalek i strzeliła płasko w lewy, dolny róg bramki. Pięć minut po tym zanotowaniu siedemnastego trafienia w ligowej kampanii 28 – latka zakończyła swój występ. Ostatnie słowo w tym meczu należało do laureatki Złotej Piłki, Aitany Bonmati. Wykorzystała ona dogranie Fridoliny Rolfo i ustaliła wynik na 4:1.

FC Barcelona – Valencia CF 4:1 (2:1)
18′ Putellas, 22′ Nazareth, 66′ Pajor, 89′ Bonmati – 16′ Martin

O utrzymanie dystansu do liderek walczyły zawodniczki Realu Madryt. W wyjściowym składzie ich rywalek, Sevilli, ponownie próżno było szukać Natalii Padilli – Bidas. Trzeba powiedzieć sobie jasno, że tego dnia na murawie istniała jedna drużyna, a druga pełniła bardziej rolę obserwatorek. W obliczu takiej przewagi to i tak mały cud, iż pierwsze trafienie padło dopiero po ponad pół godziny gry. Wynik otworzyła Alba Redondo. Siedem minut później podwyższyła Del Castillo, zaś asystę na swoim koncie zapisała Toletti.

Po zmianie stron bezradność miejscowych była jeszcze bardziej zauważalna. Real kontrolował każdy aspekt piłkarskiego rzemiosła i dążył do jeszcze dobitniejszego pokazania swojej ogromne przewagi. Udało się to w 70. minucie za sprawą drugiego tego popołudnia gola Redondo. Osiem minut później bezpośrednią czerwoną kartkę obejrzała bramkarka Sevilli, Esther Sullastres. Jej zmienniczce, Yolandzie Aguirre, również nie było dane zachować czystego konta. W doliczony czasie gry finalny rezultat ustaliła Feller. Ostatecznie Padilla nie podniosła się z ławki rezerwowych i w pełnym wymiarze obserwowała klęskę swoich koleżanek z drużyny.

Sevilla FC – Real Madryt 0:4 (0:2)
34′ , 70′ Redondo, 41′ Del Castillo, 90 + 1′ Feller

Teoretycznie przed dosyć prostym zadaniem stanęły rywalki Realu zza miedzy, Atletico. Walczyły one na własnym stadionie z broniącym się przed spadkiem Realem Betis. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej części gry przewaga leżała po stronie gospodyń. Nie potrafiły one jednak wykorzystać nadarzających się okazji do tego, by przechylić szalę wygranej na swoją stronę. Tego dnia defensywa Betisu była niemalże nie do zdarcia. Jeśli już udawało się przebić przez pięcioosobowy mur, wówczas na posterunku stała Vizoso. Zarówno ona, jak i Maria Gallardo, tego dnia zachowały czyste konto. Remis ten zdecydowanie bardziej zadowala gościnie, które sprawiły małą niespodziankę. Dzięki zdobytemu punktowi uciekły od goniącego je Levante na dwa punkty. Atletico natomiast ponownie dało się dogonić Athleticowi Bilbao.

Atletico Madryt – Real Betis 0:0

W ostatnim meczu w ramach 21. kolejki Deportivo La Coruna gościło u siebie Eibar. Obie drużyny miały przed tym meczem tyle samo punktów, więc można rzec, iż wygrana któregokolwiek z zespołów byłaby wielką szansą na skok w tabeli o kilka miejsc. W środku zestawienia Ligi F jest niezwykle ciasno, więc komplet punktów był na wagę złota. Gospodynie w trakcie pierwszej połowy znacznie dłużej utrzymywały się przy piłce i tworzyły sobie lepsze okazje do strzelenia gola. Choć Eibar atakował częściej, sprawdzała się w tym wypadku zasada, że ilość nie równa jest jakości. Do przerwy oglądaliśmy niemrawe widowisko, pozbawione bramek.

Wydawało się, że zważywszy na postawę, która pozostawała niezmienna także po zmianie połów, jeśli ktoś miałby zgarnąć pełną pulę to zrobi to po jednym, konkretnym zrywie. Tak też się wydarzyło. Rozstrzygnięcie przyszło w 73. minucie. Z lewej strony boiska rzut wolny wykonywała Esperanza Pizarro. Jej pozorne dośrodkowanie okazało się genialnym centrostrzałem, który całkowicie zmylił skołowaną bramkarkę Deportivo, Ines Teixeirę Pereirę. Faktycznie, ten niezwykłej urody gol okazał się jedynym. Taki oto sposobem przyjezdne zaliczyły awans na dziewiąte miejsce i przeskoczyły w tabeli nie tylko bezpośrednie rywalki, ale i drużyny Madrid CFF i Badalony, zrównując się zdobyczą z Sevillą.

Deportivo La Coruna – Eibar 0:1 (0:0)
73′ Pizarro

Liga F

PozycjaKlubMeczeWRPB+B-RBPkt
130280212816+11284
23024428728+5976
330161044923+2658
430163114032+851
530143134245-345
630119104036+442
730125134045-541
830108122441-1738
930106143247-1536
103096153762-2533
1130711122950-2132
123087153045-1531
1330610142445-2128
143069152748-2127
153058172447-2323
163065192467-4323
 
Spadek
Reklama
Opublikowano: 09.03.25

Polecamy