Liga Mistrzyń: Gol Ewy Pajor, deklasacja FC Barcelony

W drugim z zaplanowanych na ten weekend półfinałów FC Barcelona mierzyła się z Chelsea. Mieliśmy zatem pojedynek wieloletnich hegemonek w ligowych rozgrywkach.

Reklama

Liga Mistrzyń: Gol Ewy Pajor, solidna zaliczka FC Barcelony

Spotkanie to zapowiadało się niezwykle emocjonująco. Teoretycznie w roli faworytek występowały gospodynie, rzecz jasna z Ewą Pajor z przodu, lecz ich rywalki to jednak absolutny światowy top, zatem na papierze pewne było dokładnie tyle, co nic. Pierwsze minuty już jednak pokazały, która z ekip przygotowała się do gry znacznie lepiej. Miejscowe przejęły szybko inicjatywę, grając w klasycznym dla siebie stylu, rozgrywając spokojnie piłkę od obrony, nie ulegając oponentkom nawet w sytuacjach, kiedy pressowały one niemalże połową składu. Skrupulatnie przygotowywały sobie okazję do strzelenia gola, a niezwykle dogodna przytrafiła im się już w 12. minucie. Wówczas po analizie VAR podtrzymano decyzję o rzucie karnym po faulu Natalie Bjorn. Do piłki podeszła Alexia Putellas, lecz jej intencje wyczuła Hannah Hampton i świetnie obroniła strzał z wapna. Zatem wynik ciągle pozostawał remisowy, ale natarcie ze strony hiszpańskiej drużyny nie ustawało. Gol dla FC Barcelony wydawał się być formalnością.

Swój moment radości gospodynie miały w 35. minucie. Nie tylko hiszpańscy kibice mogli oddać się zasłużonej euforii. Także polscy sympatycy kobiecej piłki mieli powody do radości i dumy, gdyż tak cenne prowadzenie swojemu zespołowi dała właśnie Ewa Pajor. Została ona obsłużona podaniem przez Putellas, która tym samym odpokutowała za zmarnowany rzut karny. Dla naszej napastniczki był to szósty gol w obecnej kampanii Champions League. Dopiero po wyprowadzonym przez rywalki ciosie jakkolwiek obudziła się londyńska Chelsea, która do momentu straty bramki nie miała na koncie oddanego choćby jednego strzału. Do przerwy nie udało im się odrobić strat i zasłużenie do szatni schodziły z niekorzystnym rezultatem. Skala przewagi Dumy Katalonii była aż nadto widoczna, zatem Sonia Bompastor musiała wykorzystać kwadrans między połowami na zmotywowanie swych podopiecznych do walki.

27.04. 15:00

Po powrocie obu ekip na murawę oglądaliśmy praktycznie identyczny obraz spotkania, co w pierwszej części meczu. Różnica jedynie polegała na tym, że fragmenty dominacji FC Barcelony były jeszcze dłuższe. Niezwykle aktywnie funkcjonowały skrzydła w postaci Salmy Paraluello i Caroline Graham Hansen, do których szczególnie często grane były piłki przez linię pomocy FC Barcelony. W szeregach The Blues widać było za to momenty bezradności oraz niewytłumaczalnej nieskuteczności w najprostszych elementach piłkarskiego rzemiosła. W ofensywie jedynie Mayra Ramirez wyglądała jak realne zagrożenie dla lepiej dysponowanej z drużyn. Po drugiej stronie niewiele od siebie w drugiej połowie dawała Ewa Pajor, która jeżeli już była widoczna, to z tytułu straty futbolówki bądź niedokładnego zagrania do którejś z koleżanek. Blok defensywny Chelsea był praktycznie nie do przejścia dla 28 – letniej snajperki. Do 70 – tej minuty oglądaliśmy zaledwie dwa uderzenia. Pierwsze było autorstwa Alexii Putellas, więc widać było jak na dłoni, że ta połowa prezentowała się pod kątem strzeleckim zdecydowanie mierniej. Natomiast późniejszy przebieg meczu pokazał jak na dłoni, że kluczowa jest jakość, a nie ilość.

Kilkanaście sekund przed wybiciem na zegarze równo 70 – tej minuty prawą flanką pomknęła Ona Batlle, wypuszczona prostopadłym podaniem. Wślizgiem nie zdołała Hiszpanki zatrzymać Baltimore, więc prawa obrończyni miała dużo czasu, aby wypatrzeć w polu karnym którąś z koleżanek. Piłka jak po sznurku poleciała do Claudii Piny, której pozostało dopełnić formalności. Dla liderki klasyfikacji strzelczyń obecnej edycji Ligi Mistrzyń był to ósmy gol w rozgrywkach. Ku zaskoczeniu większości spektatorów, radość katalońskiej ekipy z dwubramkowej przewagi nie trwała szczególnie długo. Szybko za nieskuteczną interwencję zrehabilitowała się francuska defensorka Chelsea, która obsłużona podaniem przez Carolinę Macario przymierzyła idealnie z lewej nogi poza zasięgiem bezradnej Caty Coll. W tym wypadku za to swoją asystę zgubionym całkowicie kryciem nieco przyćmiła Batlle. Końcowe minuty zapowiadały się niezwykle ciekawie. Jak się miało okazać, to nie był jeszcze koniec strzelania w tej batalii. W 82. minucie rzut rożny dla FC Barcelony wykonywała Claudia Pina. Dograła ona piłkę na długi słupek, gdzie idealnie wbiegła Irene Paredes, która trafiła na 3:1. Osłabiona Chelsea nie potrafiła już nawiązać walki o odrobienie strat. Zamiast tego przyjęła jeszcze jeden cios, który wyprowadziła Claudia Pina, kompletując tym samym dublet i asystę, a to wszystko po wejściu z ławki na niespełna pół godziny, co tylko czyni ten wyczyn jeszcze bardziej imponującym. Przy ostatnim trafieniu swój kunszt pokazała także Pani kapitan, która piętą dogrywała między bezradnymi rywalkami. Rezultat 4:1 dobitnie odzwierciedla to, co oglądaliśmy na boisku w Hiszpanii. Liderki Women’s Super League staną za tydzień przed niemalże awykonalnym wyzwaniem odrobienia trzybramkowej straty na Stamford Bridge.

Liga Mistrzyń UEFA, 1/2 finału
FC Barcelona – Chelsea FC 4:1 (1:0)
Pajor 35′ , Pina 70′ , 90′ , Paredes 82′ – Baltimore 74′

FC Barcelona: Coll – Brugts (82′ Rolfo) , Leon (46′ Engen) , Paredes, Batlle, Putellas, Guijarro, Bonmati, Paraluello (89′ Lopez), Pajor, Hansen (66′ Pina)
Trener: Pere Romeu

Chelsea FC: Hampton – Baltimore, Bright, Bjorn (81′ Girma) , Bronze, Cuthbert, Walsh, Beever – Jones (62, Reiten) , Kaptein (61′ Macario) , Rytting – Kaneryd, Ramirez (88′ Nusken)
Trener: Sonia Bompastor

Reklama
Opublikowano: 20.04.25

Polecamy