fot. Łukasz Polczyk

Samuel Jania: Na pewno do ostatniej kolejki będziemy bić się o medale (WYWIAD)

Po ostatnim tegorocznym meczu Ekstraligi futsalu porozmawiałam ze szkoleniowcem mistrza kraju, Rekordem Bielsko – Biała, Samuelem Janią. W wywiadzie znajdziecie m.in. wątek nieoficjalnej Ligi Mistrzyń czy pracy w męskiej reprezentacji – nie zabrakło również podsumowania hitowego starcia ze Świtem, jak i całej rundy w wykonaniu 'Rekordzistek.’

Reklama

Pod poniższym linkiem znajdziecie wersję audio – wizualną. 

Rozmowa z trenerem Rekordu Bielsko-Biała, Samuelem Janią

Milena Romanowska (Kobiecyfutbol.pl): Zanim jeszcze przejdę do dzisiejszego spotkania nie mogę nie poruszyć wątku Ligi Mistrzyń – póki co jeszcze nieoficjalnej. Jakby pan podsumował występ zespołu w tych rozgrywkach i doświadczenie, jakie Rekordu zdobył na tym turnieju?

Samuel Jania (Rekord Bielsko – Biała): Myślę, że na pewno doświadczenie niemałe, rywalizowaliśmy z mistrzami różnych krajów, więc jest to na pewno wyjątkowy turniej. Jeszcze nieoficjalny, ale mam nadzieję, że w przyszłości takim się stanie. Wynik był wybitny, wyjątkowy – tak bym go określił, natomiast trzeba pamiętać, że to jest wypadkowa kilku rzeczy, także nie ma tak u nas, że zachwycamy się tymi wynikami, tylko dalej patrzymy w przyszłość, pracujemy. Jak widać, dzisiaj zremisowaliśmy, więc nasza liga również rośnie. Jest tu kilka drużyn, które na pewno pomagają nam w tym, żeby się rozwijać i żeby myśleć o rozwoju.

MR: W wywiadzie dla klubowych mediów wspomniał pan o tym, że chciałby trener zobaczyć już w dzisiejszym spotkaniu doświadczenie zdobyte na turnieju w Italii, zatem nasuwa się pytanie, czy na hali w Górznie można było dostrzec tego efekty? Jeśli tak, to w jakich aspektach gry?

SJ: Myślę, że na pewno w takim aspekcie powiedziałbym, że mentalnym, do tej piętnastej minuty, bo na pewno wiedzieliśmy i realizowaliśmy doskonale swoje założenia taktyczne. Później troszeczkę tego brakowało, ale myślę, że zrzuciłbym to na karb sił, także w tych rzeczach mentalnych, tzn. nie grzaliśmy aż tak głów, wiedzieliśmy, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić, kiedy zagrać z bramkarzem – w tych aspektach na pewno to było widoczne. Oczywiście, w takich aspektach mikro-technicznych powiedziałbym, że na pewno wiele się nauczyliśmy, przyjęliśmy też srogą lekcję od mistrzyń Włoch. Dzisiaj poradziliśmy sobie troszkę lepiej i wywozimy stąd remis.

MR: Jeszcze odniosę się do ostatniego wywiadu opublikowanego na stronie Rekordu: wspomniał pan o 'sposobie’ na to, jak zneutralizować atuty gospodyń jeżeli chodzi atak; o pracę na nogach i unikanie spóźniania się w pojedynkach. Czy to zostało zrealizowane?

SJ: Powiedziałbym, że w 85% tak. Nie mogę zabrać tego dziewczynom, bo naprawdę realizowały te zadania fantastycznie. Jedynie co mogę powiedzieć, to na pewno głowa nie pracowała tak, jak dziewczyny by chciały, z racji tego zmęczenia. Mamy młody zespół, więc uważam, że ten pomysł był dobry. Zgadzam się z tym, że mogliśmy go wykonać na pewno lepiej. Przyniósł on określony efekt w postaci dwóch bramek, ale finalnie nie udało się zdobyć trzech punktów. Zobaczymy, jak przygotujemy się do następnego spotkania z tym rywalem.

MR: Rekord Bielsko – Biała zakończył rundę na podium – zakładam, że po mistrzowskim sezonie jest pewien niedosyt. Jakby podsumował pan pierwszą część sezonu?

SJ: Myślę, że niedosytu nie ma, wręcz jest duże zaskoczenie. To znaczy, dużym zaskoczeniem może być nasze miejsce w tabeli, ale po takiej przebudowie, jaką przeszliśmy w tym sezonie, to myślę, że nikt nie oczekiwał od nas, że będziemy to mistrzostwo bronić. Chyba że tacy ludzie byli, to pewnie mogą czuć się zawiedzeni. My na pewno chcemy w tym czubie tabeli pozostać i wiedzieliśmy, że nas na to stać, także z naszego miejsca jesteśmy zadowoleni. Jeśli chodzi o podsumowanie, to szkoda na pewno tej porażki z UJ Kraków, bo mogliśmy tam wywalczyć przynajmniej remis.

MR: Od niedawna pełni pan funkcję asystenta trenera w męskiej reprezentacji futsalu. Jak to wpływa na zespół? Zdobywa pan nowe perspektywy, jeżeli chodzi właśnie o trenowanie Rekordu, może te role wzajemnie się uzupełniają?

SJ: Jeżeli chodzi o tę pracę w męskim zespole, to na pewno jest to trudne, bo wiadomo, że przyjeżdżając po reprezentacji, na przykład na mecz ligowy, czasem ciężko jest dostosować się do tego poziomu. Oczywiście, wiadomo, że kobiety grają troszkę wolniej, to tempo jest troszkę niższe i wynika to z fizyki, nie z tego, że tak po prostu chcą, bo ambicji nie można im odmówić. Także mam chwilę zawahania, wtedy zazwyczaj oddaję więcej pola swojemu asystentowi. Jeśli chodzi o wpływ pracy na klub, na pewno jest to ogromne doświadczenie, bo jest to najlepsza drużyna w Polsce. Praca w takim zespole jest na pewno nobilitacją. Również pracuję z fachowcem w postaci pierwszego trenera Błażeja Korczyńskiego, od którego naprawdę wiele mogę się nauczyć, także staram się czerpać i niuanse techniczne, i taktyczne przerzucać do naszej drużyny.

MR: I na sam koniec: czego panu, jak i całemu zespołowi Rekordu życzyć na nadchodzący rok?

SJ: Na pewno zdrowia, na pewno rozwoju, na pewno chcielibyśmy osiągać dobre wyniki i przede wszystkim te sekcje młodzieżowe. Tego chciałbym sobie i sympatykom Rekordu życzyć. Na pewno zdrowia, bo to jest najważniejsze – jeśli będziemy mieli cały zespół zdrowy, to obiecuję z tego miejsca, że na pewno do ostatniej kolejki będziemy bić się o medale.

Reklama
Opublikowano: 29.12.24

Polecamy