
Dublet Martinez, Chelsea traci punkty na własnym terenie – podsumowanie WSL
Ostatnia kolejka przed kwietniową przerwą na mecze reprezentacyjne upłynęła pod znakiem zwycięstw faworytów i potknięcia liderującej Chelsea. Swoje spotkania pewnie wygrały ekipy Manchesteru United i Arsenalu. Piłkarki z niebieskiej części Manchesteru po niełatwym spotkaniu uporały się z Brighton & Hove Albion, natomiast londyńska Chelsea zgubiła punkty w potyczce z West Hamem United.
Dublet Martinez, Chelsea traci punkty na własnym terenie
Jednym z najciekawszych z rozgrywanych w tej kolejce spotkań były derby Londynu. Piłkarki Chelsea na Kingsmeadow podjęły West Ham United. Obie drużyny do rywalizacji przystąpiły w dobrych nastrojach, ekipa „The Blues” w zeszłotygodniowej serii gier pokonała Manchester City 2:1, natomiast West Ham rozprawił się z Tottenhamem.
Liderujące zawodniczki Chelsea liczyły na powiększenie przewagi nad drugim w tabeli Arsenalem. Spotkanie szybko zaczęło układać się po myśli podopiecznych trener Sonii Bompastor, kiedy to po kwadransie na listę strzelczyń wpisała się Maika Hamano. Ofensywna piłkarka Chelsea sfinalizowała dobre zgranie od Ashley Lawrence. Pięć minut później mistrzynie kraju prowadziły już 2:0, a sprawną akcję zespołu pewnie wykończyła Aggie Beever-Jones.
Niedługo później gospodynie powinny były prowadzić już różnicą trzech trafień, ale Erin Cuthbert po indywidualnej akcji huknęła zaledwie w poprzeczkę. Nadzieję w serca przyjezdnych jeszcze przed przerwą wlała Shekiera Martinez, pokonując bezradną Hannah Hampton. Cała akcja rozpoczęła się od straty piłki blisko własnego pola karnego, której dopuściły się zawodniczki Chelsea, ten błąd bezwzględnie wykorzystała Martinez.
Druga odsłona stała pod znakiem dominacji Chelsea, ale podopieczne trener Bompastor z przewagi nie potrafiły zrobić użytku. Niewykorzystane okazje zemściły się w samej końcówce rywalizacji, a bohaterką przyjezdnych została Martinez. 23-letnia Niemka znakomicie zamknęła dogranie na dłuższym słupku, pokonując Hampton po uderzeniu głową. Determinacja i walka do ostatniej sekundy przyniosły zawodniczkom West Hamu wymierne korzyści.
Ostatecznie derby Londynu zakończyły się podziałem punktów. Ekipa liderującej Chelsea musiała zadowolić się zaledwie jednym oczkiem, piłkarki „The Blues” niezmiennie jednak przewodzą w ligowej tabeli, ale ich przewaga nad drugim w tabeli Arsenalem nieco stopniała. Cały mecz w barwach ekipy West Hamu United rozegrała bramkarka reprezentacji Polski, Kinga Szemik.
Chelsea – West Ham United 2:2 (2:1)
Bramki: 16’ Hamano, 21’ Beever-Jones – 42’ , 90+1’ Martinez
„Czerwone Diablice” coraz bliżej kwalifikacji do Ligi Mistrzyń
Osiemnasta kolejka zmagań w angielskiej Women’s Super League przyniosła starcie Manchesteru United z Evertonem. W poprzedniej serii gier oba zespoły zainkasowały komplet punktów, „Czerwone Diablice” wbiły cztery bramki Aston Villi, natomiast ekipa z Liverpoolu pokonała 3:0 Crystal Palace. Gospodynie tego spotkania zajmują najniższy stopień ligowego podium, z taką samą ilością punktów, co drugi Arsenal.
Podopieczne trenera Marca Skinnera były faworytkami do zwycięstwa i z tej roli się wywiązały. Wszystko mogło rozpocząć się znakomicie dla przyjezdnych, jednak trafienie Katjy Snoeijs z drugiej minuty zostało anulowane, po tym jak arbiter główna dopatrzyła się zagrania ręką napastniczki Evertonu. Chwilę później akcja przeniosła się w pole karne ekipy „The Toffees”, a tam bliska wpakowania piłki do siatki była Maya Le Tissier, ostatecznie jednak jej strzał z bliskiej odległości minimalnie minął prawy słupek bramki.
Dobry początek meczu w wykonaniu Evertonu został zniweczony w 22. minucie, kiedy to Courtney Brosnan popełniła fatalny w skutkach błąd, a „Czerwone Diablice” bez zawahania to wykorzystały. Wydawało się, że golkiperka przyjezdnych pewnie złapie piłkę dogrywaną z rzutu wolnego, ale ta przeleciała jej między rękawicami i mimo ofiarnej interwencji na linii bramkowej jednej z defensorek Evertonu i tak wylądowała pod nogami Dominique Janssen. Holenderce pozostało już tylko skierować futbolówkę do pustej bramki.
Od tego czasu piłkarki z czerwonej części Manchesteru rosły w siłę i dwukrotnie były bliskie zdobycia gola w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony. Najpierw Celin Bizet zmusiła Brosnan do fantastycznej interwencji, a następnie le Tissier posłała strzał z dystansu prosto w poprzeczkę.
Ostatecznie w tej połowie więcej goli już nie obejrzeliśmy, miejscowe naciskały i szukały okazji do podwyższenia prowadzenia, ale bezskutecznie.
Tej sztuki udało się dokonać niespełna dwie minuty po starcie drugiej odsłony, po płaskim dośrodkowaniu z lewej strony boiska od Leah Galton w widowiskowy sposób golkiperkę Evertonu pokonała Grace Clinton. Pomocniczka Manchesteru United trafiła do siatki po zagraniu piętką. „Czerwone Diablice” wypracowały sobie dwubramkową przewagę, w pełni kontrolując boiskowe wydarzenia. W samej końcówce rywalizacji kropkę nad „i” postawić mogła Melvine Malard, jednak czujnie między słupkami interweniowała Brosnan.
Dzięki zwycięstwie nad Evertonem zawodniczki Manchesteru United zbliżyły się do kwalifikacji do przyszłorocznej Ligi Mistrzyń. Na cztery mecze przed końcem podopieczne trenera Marca Skinnera mają już 14 punktów więcej niż w całym poprzednim sezonie.
Manchester United – Everton 2:0 (1:0)
Bramki: 22’ Janssen, 47’ Clinton
Kolejne okazałe zwycięstwo Arsenalu
Wiceliderujący Arsenal, który w środku tygodnia odrobił straty z pierwszego meczu z Realem Madryt i zameldował się w półfinale Ligi Mistrzyń (więcej TUTAJ), udał się na niedaleki ligowy wyjazd na południe stolicy. Walcząca o utrzymanie ekipa Crystal Palace stanęła przed niełatwym zadaniem powstrzymania rozpędzonych „Kanonierek” w momencie, kiedy każdy punkt będzie kluczowy, by pozostać w elicie.
Pierwsze dziesięć minut rywalizacji było wyrównane, żadna ze stron nie stwarzała większego zagrożenia pod bramką przeciwnika. Miejscowe umiejętnie rozbijały dobrze zapowiadające się ataki Arsenalu, jednak nie uchroniły się przed stratą gola. W czternastej minucie piłka trafiła do Chloe Kelly, która przedarła się lewym skrzydłem i z okolic linii końcowej boiska dośrodkowała do wbiegającej w pole karne Beth Mead. Angielka przymierzyła z woleja tuż przy słupku i przyjezdne objęły prowadzenie na Borough Sports Ground. Dla Mead było to 50. trafienie w barwach klubu z czerwonej części Londynu.
Dziesięć minut później londynki podwoiły zdobycz bramkową, a wszystko zaczęło się od straty blisko własnego pola karnego przez piłkarki miejscowego Crystal Palace. Piłkę przechwyciła Mariona Caldentey, by po chwili zagrać do Alessi Russo, która z okolic linii pola karnego pokonała Shae Yanez. „Kanonierki” bezwzględnie punktowały każdy indywidualny błąd rywalek.
Gospodynie próbowały nieco zniwelować straty, jednak przyjezdne nie dały się zaskoczyć i w przerwie meczu zasłużenie prowadziły różnicą dwóch trafień. Po kwadransie obie drużyny wróciły do rywalizacji, obraz gry nie ulegał jednak większej zmianie – to wiceliderki angielskiej ekstraklasy dominowały na murawie. Golkiperka Crystal Palace miała sporo pracy, zmuszana do interwencji, radziła sobie z nawałnicą ze strony rywalek. W 77. minucie lewą flanką odważnie szarżowała Kelly, piłkę dogrywaną wzdłuż bramki niefortunnie do własnej siatki skierowała Allyson Swaby, pokonując własną bramkarkę.
Dobry występ Arsenalu już w doliczonym czasie gry przypieczętowała Mead, zapisując na swoim koncie dublet w tym spotkaniu. Kim Little przytomnie rozciągnęła do ustawionej na prawym skrzydle Mead, a ta popisała się fenomenalnym zagraniem. Ostatecznie wyszedł z tego bardzo widowiskowy centrostrzał i chwilę później „Kanonierki” mogły cieszyć się z kompletu punktów w kolejnym ligowym pojedynku.
Crystal Palace – Arsenal WFC 0:4 (0:2)
Bramki: 14’ Mead, 26’ Russo, 77’ Swaby (sam.), 90+1’ Mead
Holenderski duet kluczem do sukcesu w meczu Manchesteru City
Niedzielne popołudnie na Broadfield Stadium przyniosło rywalizację piątej ekipy ligi, czyli miejscowego Brighton z czwartym w zestawieniu Manchesterem City. Choć obie drużyny sąsiadują ze sobą w ligowej tabeli, przed tym spotkaniem dzieliło je aż dziesięć oczek. Zarówno piłkarki popularnych „Mew”, jak i „Obywatelki” przystąpiły do potyczki po zeszłotygodniowych porażkach. Faworytkami były przyjezdne, ale przyszło im grać na bardzo trudnym terenie, gdyż jak dotychczas Brighton na własnym boisku w tym sezonie nie przegrał żadnego meczu.
W niedzielnym starciu różnicę zrobiły trafienia Kerrstin Casparij i Vivianne Miedemy. Obie drużyny miały po kilka szans w pierwszych 45 minutach, ale to holenderska obrończyni przełamała impas. Dla Casparij był to pierwszy gol w rozgrywkach angielskiej ekstraklasy. Po utracie bramki miejscowe rzuciły się do ataków, szukając natychmiastowej odpowiedzi. Doskonałą okazję na doprowadzenie do wyrównania miała Kiko Seiete, ale znakomitą paradą popisała się Keating, niwelując zagrożenie.
Obraz gry w drugiej połowie niewiele różnił się od tego, co kibice oglądali w pierwszej odsłonie. Obie drużyny dwoiły się i troiły, by znaleźć drogę do siatki przeciwnika. Sporo zamieszania w szeregach rywala wprowadzała Miedema, która pojawiła się na murawie dopiero po zmianie stron. Holenderka zmieniła wynik na 2:0 dla „Obywatelek” w 90. minucie spotkania i wydawało się, że przyjezdne mają już wszystko pod kontrolą. Dwie minuty później piłkarki z Brighton złapały kontakt, dzięki trafieniu Charlize Rule. Gospodynie za wszelką cenę próbowały jeszcze wywalczyć choćby punkt w tym starciu. Mimo nerwowej końcówki zawodniczki z Manchesteru zdołały przetrwać rozpaczliwe ataki przeciwniczek, ostatecznie inkasując komplet oczek na niełatwym terenie.
Brighton & Hove Albion – Manchester City 1:2 (0:1)
Bramki: 90+2’ Rule – 37’ Casparij, 90’ Miedema
Arcyważne zwycięstwo The Villans
Kolejne z niedzielnych spotkań to rywalizacja Liverpoolu, który w tym sezonie potrafi sprawiać niespodzianki ze stąpającą po cienkim lodzie ekipą Aston Villi. Piłkarki „The Villans” potrzebują punktów, gdyż przed tą kolejką ich przewaga nad ostatnim w tabeli Crystal Palace wynosiła zaledwie jedno oczko.
Pierwsza połowa potyczki na St Helens Stadium nie przyniosła bramek. Te obejrzeliśmy dopiero w drugiej odsłonie, a jako pierwsze do siatki trafiły miejscowe. Ceri Holland znalazła się w sytuacji sam na sam z Sabriną d’ Angelo, wychodząca z bramki golkiperka Aston Villi faulowała rywalkę i gospodyniom przyznany został rzut karny. „Jedenastkę” na gola pewnie zamieniła Marie Hobinger.
Z prowadzenia piłkarki Liverpoolu nie cieszyły się jednak zbyt długo, gdyż już dziesięć minut później przeciwniczki doprowadziły do remisu. Nieco przysnęła defensywa miejscowych, swoją szybkość wykorzystała Kirsty Hanson, mijając Rachael Laws, by chwilę później z ostrego kąta skierować futbolówkę do siatki. Szalę zwycięstwa na swoją stronę przyjezdne przechyliły w 87. minucie meczu, kiedy to po niefortunnej interwencji piłkę do własnej bramki skierowała Jenna Clark.
Piłkarki Aston Villa zgarnęły trzy niezwykle istotne w kontekście utrzymania w lidze punkty. Podopieczne trener Natalii Arroyo z Liverpoolu wyjechały w dobrych humorach, powiększając przewagę nad strefą spadkową.
Liverpool – Aston Villa 1:2 (0:0)
Bramki: 57’ Hobinger – 68’ Hanson, 87’ Clark (sam.)
Podział punktów na King Power Stadium
Na King Power Stadium czekało na nas spotkanie dwóch drużyn, które trwającego sezonu nie mogą zaliczyć do udanych. Leicester plasuje się na dziesiątym miejscu w tabeli, natomiast Tottenham zaledwie o jedną lokatę wyżej.
Jak się okazało, żaden z zespołów swojej sytuacji nie zdołał polepszyć. Mimo optycznej przewagi w pierwszej połowie piłkarki Tottenhamu nie były w stanie zamienić swoich ataków na trafienia. Dobrze między słupkami bramki spisywała się Janina Leitzig, broniąc zarówno uderzenia z dystansu, jak i strzały z bliskiej odległości ekipy ze stolicy kraju.
Strzelecka niemoc przełamana została dopiero w drugiej połowie, a sztuki tej z małą pomocą Josefine Rybrink dokonały nie przyjezdne, a miejscowe z Leicester. W 62. minucie drużyna Tottenhamu zdołała jednak doprowadzić do wyrównania za sprawą trafienia Drew Spence.
Ostatecznie więcej goli w tym spotkaniu już nie padło. Bliżej wyszarpania kompletu punktów były zawodniczki popularnych „Kogutów”, ale gospodynie były w stanie przetrwać nawałnicę przeciwniczek.
Leicester City – Tottenham 1:1 (0:0)
Bramki: 55’ Rybrink (sam.) – 62’ Spence
Barclays Women’s Super League
Pozycja | Klub | Mecze | W | R | P | B+ | B- | RB | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | ![]() | 22 | 19 | 3 | 0 | 56 | 13 | +43 | 60 |
2 | ![]() | 22 | 15 | 3 | 4 | 61 | 26 | +35 | 48 |
3 | ![]() | 22 | 13 | 5 | 4 | 41 | 16 | +25 | 44 |
4 | ![]() | 22 | 13 | 4 | 5 | 49 | 28 | +21 | 43 |
5 | ![]() | 22 | 8 | 4 | 10 | 35 | 40 | -5 | 28 |
6 | ![]() | 22 | 7 | 4 | 11 | 32 | 44 | -12 | 25 |
7 | ![]() | 22 | 7 | 4 | 11 | 22 | 37 | -15 | 25 |
8 | ![]() | 22 | 6 | 6 | 10 | 24 | 32 | -8 | 24 |
9 | ![]() | 22 | 6 | 5 | 11 | 36 | 41 | -5 | 23 |
10 | ![]() | 22 | 5 | 5 | 12 | 21 | 37 | -16 | 20 |
11 | ![]() | 22 | 5 | 5 | 12 | 26 | 44 | -18 | 20 |
12 | ![]() | 22 | 2 | 4 | 16 | 20 | 65 | -45 | 10 |