fot. Krzysztof Onyszko/StudioFF

Włocławek Gate – część druga!

Reklama

Z racji, że sytuacja nabiera niesamowitego tempa, my również absolutnie nie zwalniamy. Sprawa z pewnością już teraz nie ucichnie, zatem publikujemy drugą część wypowiedzi zawodniczek, które na przestrzeni lat zostały pokrzywdzone przez trenera i prezesa WAP – u Włocławek, Jarosława Chwiałkowskiego.

Mamy dla Was wypowiedzi kolejnych zawodniczek, które odważyły się po wielu latach powiedzieć o tym co spotkało je w drużynie z Włocławka, a dokładnie przez „trenera” Jarosława Chwiałkowskiego. W artykule znajdują się zdjęcia dokumentów, jednak jest to zaledwie mała część tego, co posiadamy.

Dziewczyna, której personalia znamy tylko my, mówi o rzucaniu butelkami w zawodniczki, a piłkarki, które otrzymywały powołania do kadry wojewódzkiej miały nie być o tym informowane przez szkoleniowca. Po zmianie fryzury i ścięciu na krótko na treningu dziewczyny mogły usłyszeć od trenera „Fajną mamy drużynę, szkoda, że jest jeszcze jeden chłopak”.

Zawodniczka, która chciała opuścić klub była oficjalnie oskarżana o podrobienie podpisów rodziców mimo, że wcześniej trener kazał taki dokument za nich podpisywać, a dodatkowo utrudniano jej zmianę barw klubowych!

Piłkarki wspominają, że dość często słyszały „żarty” typu „To co Ania, środa dzień loda?” Za to, że zawodniczka chciała opuścić zespół klub zażądał od niej kwoty…10 tysięcy złotych!

Jak się jednak okaże, dochodziło również do procederów, w które zamieszane były także inne osoby ze środowiska „antybohatera” tegoż cyklu. Już teraz zapowiadamy, że i na tym się nie skończy, wciąż odzywają się do nas kolejne piłkarki, chcące tego, aby sprawa finalnie ujrzała światło dziennie w jak najszerszym spektrum.

Osoba chcąca zachować anonimowość

Grę w klubie zaczęłam mając 10 lat, ale największe problemy zaczęły się od ostatnich 3 sezonów. Poniżanie i ubliżanie przez trenera sprawiło, że zaczęłam uczęszczać do psychologa, z wielu treningów wracałam z płaczem i myślami, aby się poddać i zakończyć grę w piłkę . Tłumacząc się, że nie będzie mnie na treningu, ponieważ jestem chora, miałam i tak poczucie winy, które trener we mnie skutecznie wywoływał. Wiele razy po przegranych meczach rzucał w nas butelkami od wody lub kopał kostkami lodu. 
Dostawałam powołania do kadry wojewódzkiej, lecz trener mnie o nich nie informował, przez co przepadło mi wiele szans aby się rozwijać.
Kolejną sytuacją jest kara od trenera (nie dostałam ani jednej minuty przez około 3/4 mecze) za niepojawienie się na jednym meczu z powodu ślubu moich rodziców, o czym trener był dużo wcześniej informowany; poniżył mnie także w szatni pod moją nieobecność, twierdząc, że drużyna się dla mnie nie liczy.
 W ostatnim sezonie, w którym grałam miałam umowę niedużej kwoty za rozegrane mecze i oczywiście nie została ona dotrzymana. 
Trener wiele razy potrafił wyzywać na treningach koleżanki, które przychodziły na mecze nas wspierać twierdząc że są patologią. Straszył mnie wiele razy policją za nieoddanie sprzętu mimo, że próbowałam się z nim skontaktować na ten temat. Chciałam odejść do innego klubu, ale nie przepuścił mnie mimo, że wiele razy mi groził wyrzuceniem.
 Jest na pewno dużo więcej problemów, które można poruszyć o tym klubie. Pan Chwiałkowski zniszczył psychikę wielu dziewczynom. Jedyne dobre chwile wspominam z dziewczynami, z którymi była super atmosfera, dużo śmiechu, dla których chciało się iść na trening.
Zawodniczka, która zgłaszała nieobecność i tak musiała zapłacić karę..

Osoba chcąca zachować anonimowość

We Włocławskiej Akademii Piłkarskiej zaczęłam grać w wieku 13 lat, był to rok 2016. Jako młoda zawodniczka, która nie miała wcześniej żadnego doświadczenia, zostałam zauważona przez trenera na jednym z turniejów międzyszkolnych. Na początku powstawania klubu dość normalne wydawało mi się płacenie składek co miesiąc do klubu (wynosiły one 50 zł). Początek gry tam, początki powszechnie uważane są za kolorowe i w sumie najlepsze, tak też było w tym przypadku. Gdy zaczynałam dość oczywistą kwestią było to, że nie byłam wiodącą zawodniczką, cały pierwszy sezon przesiedziałam na ławce rezerwowych, nie było to dla mnie żadnym zaskoczeniem. Do szatni w przerwie meczu zawsze schodziła tylko pierwsza 11, a co za tym idzie słyszałam tylko to co wszyscy siedzący na trybunach, pojedyncze wyzwiska, krzyczenie, ale nie widziałam w tym nic złego, bo nie wiedziałam, że to nie jest normalne zachowanie trenera, który nieważne czy mecz był wygrany czy przegrany wiecznie był niezadowolony. Żyłam w przekonaniu, że przecież trener musi krzyczeć żeby nas zmotywować. Patrząc teraz z biegiem czasu, z dystansem do wszystkiego i porównując to do trenera w moim obecnym klubie zrozumiałam, że to wcale nie było normalne zachowanie.
Gdy w sezonie 2017/2018 awansowałyśmy do II ligi, wszystko było znowu celująco, dopóki nie przegrałyśmy tak naprawdę pierwszego meczu. W tamtym momencie dziewczyny zaczęły odchodzić, a wręcz uciekać z tego klubu przez toksyczne i wulgarne zachowanie trenera. Trener wymagał od nas w tamtym momencie obecności na każdym treningu, normalnie nie byłoby w tym żadnego problemu, ale wciąż płaciłyśmy składki, a za grę nie dostawałyśmy nawet przysłowiowego „złamanego grosza”. Wszystko było uzasadniane tym, że przecież mamy super sprzęt, piłki meczowe za 300 złotych, więc czego potrzeba nam więcej? W szatni po meczu lub po treningu, gdzie nie było wzorowej obecności mogłyśmy usłyszeć: „źle macie?”, „za mało sprzętu dostałyście?”, „inne kluby tego nie mają”. Akurat jak na realia gry w II lidze miałyśmy naprawdę dobre warunki, ale problem pojawił się wtedy kiedy miałyśmy to powtarzane prawie na każdym treningu i meczu. Pojawił się nawet taki okres, w którym musiałyśmy dodatkowo płacić za nieprawidłowy sprzęt na trening, np. nie ten kolor koszulki. Całkiem normalna sprawa, tylko, że większość z nas była wtedy niepełnoletnia, a te kary płacili rodzice, nie z naszych pieniędzy za grę, ale ze swoich. Tak jak dziewczyny w poprzednim artykule wspomniały, w przerwie meczu trener trzaskał drzwiami, krzyczał na nas, używał wulgaryzmów, i wyzywał nas jakie to my nie jesteśmy słabe. Niestety to okazał się być tylko wierzchołek góry lodowej, a i tak uważam, że niektóre dziewczyny zostały potraktowane o wiele gorzej ode mnie.
Osobiście dla mnie najgorszy okres w tym klubie zaczął się po pandemii. W trakcie tzw. „kwarantanny” stałam się bardzo ambitną Zzawodniczką. Wszystko uległo zmianie po powrocie na treningi oraz po przegranym barażu o awans do I ligi. W okresie wakacyjnym musieliśmy podpisać deklarację „na ostatnią chwilę”. Trener kazał mi się podpisać za rodziców, ponieważ oni widzieli do jakiego stanu doprowadza mnie gra w tym klubie i nie chcieli, żebym kontynuowała swoją przygodę z piłką. Jako osoba niepełnoletnia musiałam podrobić podpisy swoich rodziców, żeby móc grać dalej w piłkę, wspominam o tym nie bez powodu, później jeszcze do tego nawiążę. Po każdym treningu od września wracałam do domu z płaczem, spowodowany był on samym pobytem na treningach, w klubie oraz z bezradnością jaką czułam w tamtym momencie. Rodzice nie chcieli mnie wysłać do innego klubu, więc można powiedzieć, że byłam skazana na grę we Włocławskiej Akademii Piłkarskiej, jeśli w ogóle chciałam grać w piłkę. 
Zapomniałam też dodać, że w okresie wakacyjnym bardzo często wychodziłyśmy z dziewczynami po treningach czy meczach tak po prostu. Trener z góry zawsze zakładał, że pewnie idziemy pić alkohol. Zaczął też mówić, że posiada on zdjęcia i nagrania z naszych wyjść i w każdej chwili może je wysłać do naszych rodziców.
Tak naprawdę teraz po paru latach widzę jak bardzo jego zachowanie wpłynęło na moją psychikę, jak i osobę. Przychodząc do tego klubu byłam zwykłą, szczęśliwą nastolatką, gdy odchodziłam moje każde zachowanie odwróciło się o 180*. Oczywiście dużo zawdzięczam też trenerowi, bo tak naprawdę gdyby nie on, nie byłabym teraz tak zawzięta i pewnie dalej nie poznałabym swojej pasji, ale na tym gratulacje się kończą. 
Przez wszystkie te sytuacje wpadłam w różne choroby, byłam między innymi pod stała kontrolą psychodietetyka. Zawsze byłam na ogół szczupłą osobą, po COVID – dzie wręcz wychudzoną, tak naprawdę z jednej choroby wpadłam w drugą i w diametralnym tempie przybrałam na wadze. Gdy zauważyłam jak źle jest przeprowadziłam parę rozmów z rodzicami i chciałam oddać sprzęt oraz zmienić klub w okienku zimowym, decyzje o oddaniu sprzętu po raz pierwszy podjęłam na początku września. Bardzo dobrze pamiętam ten dzień, rodzice zawieźli mnie do biura WAP – u, gdzie chciałam oddać sprzęt i podziękować trenerowi za te wszystkie lata, ale on kazał zadzwonić mi po rodziców i powiedział, że mają wejść i z nim porozmawiać. Cała rozmowa z ich udziałem trwała około 15 minut, ale był to chyba najdłuższy kwadrans jakiego miałam okazję doświadczyć. Trener oznajmił im, że mają mnie nigdzie nie puszczać. Powiedział po 4 latach grania w tym klubie, że jestem prawie najsłabsza zawodniczką w zespole, nie potrafię nawet dobrze dograć piłki. Nazwał mnie również tchórzem, ponieważ oddaję sprzęt. Wspomniał również o rzekomych zdjęciach i nagraniach, które posiada z moich wyjść ze znajomymi, twierdząc, że raczej moi rodzice nie chcą ich zobaczyć. Wmówił moim rodzicom, że tylko w tym klubie jestem w stanie się odbudować. Przez 15 minut nie wydusiłam z siebie nawet słowa. Kazał moim rodzicom jechać do naszego miejsca zamieszkania oddalone o 15km od miejsca naszych treningów żeby przywieźli mi korki, i powiedział, że widzimy się normalnie na treningu jak gdyby nigdy nic. 
Po tym wszystkim zapisał mnie na treningi lekkoatletyczne na siłowni, żebym odzyskała trochę szybkości i pozbyła się tzw. „oponki” z brzucha. W moją stronę były również kierowane teksty w stylu, że mam biegać w ortalionie żeby zgubić parę kilogramów. Nie byłam wtedy osobą otyłą ani z nadwagą, moja waga była w normie. Opuszczenie treningu wiązało się z siedzeniem na ławce rezerwowych i byciem wpuszczaną już w 20. minucie meczu, tylko po to aby mi coś udowodnić.
Bez zbędnego komentarza nie obyło się również w momencie, w którym postanowiłam ściąć się na krótko. Podczas treningu zostałam skomentowana słowami:” Fajną mamy drużynę, szkoda, że jest jeszcze jeden chłopak”. Z tego żartu śmiali się jedynie trenerzy. 
W tamtym okresie bardzo dużo nowych dziewczyn przychodziło do klubu, dostawały one mieszkanie oraz pieniądze, natomiast te „stare” musiały jeszcze dopłacać. W marcu 2021 roku postanowiłam poinformować trenera o opuszczeniu klubu i zawieszeniu korku lovena kołek. Na znalezienie czasu żebym mogła oddać sprzęt czekałam około miesiąc, finalnie oddałam go dziewczynie, która była kapitanem w tamtym czasie i oczywiście musiałam uregulować wszystkie zaległe składki, za każdy miesiąc byłam bardzo dokładnie rozliczona. 
Podczas letniego okienka transferowego, również nie obyło się bez komplikacji, nie zagrałam rundy jesiennej w nowym klubie ponieważ był problem z transferem, gdy nojuż prawie wszystko było domknięte dostałam pismo oskarżające mnie o podrabianie podpisów moich rodziców, co rok wcześniej trener Chwiałkowski kazał mi podpisać. Na szczęście na tym się skończyło i od tamtej pory nie mam już nic wspólnego z tym klubem.


Osoba chcąca zachować anonimowość

Moja historia we Włocławskiej Akademii Piłkarskiej zaczęła się w sierpniu 2021r. krótko po tym ,jak została rozwiązana poprzednia akademia, w której występowałam.
Na samym początku wydawało mi się, że wszystko jest tak jak powinno być: mocne treningi , duża intensywność i wymagający trener . Z biegiem czasu było jednak coraz gorzej .Tak jak już wcześniej koleżanki wspomniały w poprzednim artykule „nie było zmiłuj” Jako kobiety musiałyśmy za każdym razem udowadniać ,że jednak się do czegoś nadajemy .
Pomijając fakt ,wyżywania się nad nami , wyzywania nas czy poniżania warto również wspomnieć o nieśmiesznych żartach seksualnych ,które niejednokrotnie szły w naszym kierunku; przytoczę jeden z nich „To co Ania, środa dzień loda? „.
Żarcików seksualnych było więcej, w tamtym okresie 50% zawodniczek nie było pełnoletnich, zresztą nieważne w jakim wieku byśmy nie były ,trenerowi nie wypada tak mówić .Nie wiem czy normalnym zachowaniem trenerów w piłce nożnej kobiet jest też to ,że wchodzi się do szatni po meczu /treningu bez pukania i krępacji…
W klubie nagle pojawił się regulamin po 6 miesiącach mojej gry, każda bez wyjątku miała go podpisać. Ja tego nie zrobiłam, ponieważ bałam się, że gdy odejdę zostaną mi naliczane koszta z powodu braku obecności na treningu. Gdy trener zobaczył, że nie ma mojego nazwiska pod regulaminem wpadł w szał. Padły wyzwiska, przekleństwa i obraźliwe określenia.
Przez okres 6 miesięcy obowiązywał mnie staż jako piłkarka z możliwością przejścia na umowę o pracę w WAP-ie. Po upływie 6 miesięcy przed zakończeniem stażu powiedziałam „dość” . Byłam wrakiem człowieka .Musiałam zmuszać się by iść na trening i funkcjonować w życiu codziennym .Po rundzie jesiennej podjęłam decyzję, że rezygnuję. Nie byłam w stanie dalej zmuszać się do treningów. Chciałam to załatwić w cywilizowany sposób ,czyli rozmową z trenerem po treningu .
Powiedziałam, że czuję się słabo psychicznie i chyba popadam w depresję, po czym usłyszałam „To sobie chłopa znajdź. „. Odpowiedziałam „Dobrze trener wie ,że mam dziewczynę”, na co trener Chwiałkowski radosnym głosem odpowiedział „No to dziewczynę będziesz miała na weekendy, a chłopa w tygodniu”. Wtedy mnie zmroziło, nie wiedziałam co odpowiedzieć – wyszłam. 
Nie mając jakiejkolwiek pomocy ze strony trenera uznałam, że to najwyższy czas by się pożegnać na dobre z WAP – em. Na przełomie stycznia i lutego po okresie przygotowawczym powiedziałam wprost „Trenerze odchodzę, nie chce już grać w piłkę ” i od tego momentu zaczął się horror. Długo nie trzeba było czekać na awanturę i krzyki oraz słowa których nigdy nie zapomnę „(nazwisko zawodniczki) ja Cię zniszczę”. 
Kilka dni później ,miałam zdać klucze do mieszkania ,rozliczyć się ze sprzętu oraz załatwić sprawy papierkowe w urzędzie pracy w związku ze stażem. Tak też się stało, jednak w dniu rozliczenia się ze sprzętu nie został on standardowo przyjęty raz, drugi, trzeci . Zostało zorganizowane spotkanie moje, trenera, jego żony, Pani kapitan i kierownika. Po raz kolejny zostałam zmieszana z błotem . Wtedy również zaczęły się pogróżki i zastraszanie, ,że spotkamy się w sądzie. Podczas spotkania została mi podsunięta pod nos nota obciążeniowa w wysokości 10000 złotych za to, że odchodzę z klubu i narażam go na straty oraz za „wyszkolenie”. Oczywiście nie podpisałam tego, a jedynie dałam informacje, że zapoznałam się .
W trakcie tego całego przedstawienie, swój udział brała w tym wszystkim żona trenera Pani Beata, która w raz z trenerem stalkowali mnie na Instagramie oraz Facebooku.
Pomocy szukałam wśród znajomych, dlatego też pojawił się post u mojej partnerki na profilu. Na następny dzień dostałam wiadomości od żony trenera o treści „Klaudia jeśli masz życzenie to możemy spotkać się w Sądzie nie tylko cywilnym ale i w Sądzie pracy, a i przy okazji powiedz tej swojej doradczyni, że jest zbyt słaba skoro szuka pomocy wśród znajomych w urzędzie pracy i w PIP, tam wystarczy iść i się dowiedzieć, co Ty będziesz mogła zrobić jutro”. 
Gdy, już wszystko dobiegło końca, udało mi się zakończyć ten fatalny etap w życiu i wyprowadziłam się, dostałam pierwsze wezwanie do zapłaty w kwocie 10000 zł. Oczywiście nic z tym nie zrobiłam. Po upływie 5 miesięcy dostałam kolejne pismo od trenera z nagłówkiem „Przedsądowe wezwanie do zapłaty „, więc całą sprawę skierowałam do Piłkarskiego Sądu Polubownego, który przekazał sprawę do Rzecznika Dyscyplinarnego oraz wydziału dyscypliny KPZPN, ale żadnej odpowiedzi nie dostałam. Pewnie dlatego, że Jarosław Chwiałkowski jak każdy wie zajmuje tam stanowisko. Skończyło się to tak, że wynajęłam prawnika, który wystosował pismo w moim imieniu. Dopiero od tamtej pory mam spokój .
Jak wspominaliśmy na początku, niedługo należy się spodziewać kolejnych wypowiedzi zawodniczek pokrzywdzonych. Ponownie przypominamy, że jeżeli w przeszłości któraś z Pań/Dziewcząt doświadczyła w WAP – ie, ale i być może w innym klubie, zareagujemy i jako redakcja zrobimy co w naszej mocy, aby pomóc. Dziękujemy kolejnym chętnym i odważnym Paniom za opowiedzenie własnej historii, razem i z pomocą odpowiednich osób zaznamy poczucia tak długo wyczekiwanej sprawiedliwości.

Reklama
Opublikowano: 07.08.24

Polecamy