Mahmoud Saad/KobiecyFutbol.pl

Klaudia Wojtkowiak: Chcę być motorem napędowym drużyny (WYWIAD)

Klaudia Wojtkowiak to młoda, ale już doświadczona zawodniczka, która od tego sezonu pełni rolę kapitanki drużyny Lech Poznań UAM. Na obiekcie Lecha miałam okazję porozmawiać z nią o podsumowaniu pierwszej części sezonu, przygotowaniach do rundy rewanżowej oraz o rozwoju kobiecej piłki w Polsce.

Na naszym kanale YouTube znajdziecie wersję audio.

Reklama

Milena Romanowska (kobiecyfutbol pl): Na sam początek pragnę zapytać o krótkie podsumowanie tej jakże udanej w wykonaniu Lechitek rundy. 2 miejsce – jak oceniasz ten wynik?

Klaudia Wojtkowiak (Lech Poznań UAM): Myślę, że jest to dla nas satysfakcjonujące, ale chcemy też sięgać wyżej – pierwsze miejsce byłoby dla nas idealne. Ciężko jest się przebić, bo UJ bardzo dobrze sobie radzi w tych rozgrywkach, spadły z najwyższej ligi. Bardzo dobrze gramy, trenujemy, rozwijamy się, jesteśmy młodym zespołem, więc zaliczam tę rundę do udanej.

MR: Jak chodzi o zarówno rozgrywki 1 ligi, jak i Pucharu Polski osiem zwycięstw, trzy remisy i dwie porażki – jak oceniasz ten bilans? Jest taka satysfakcja, czy raczej jest niedosyt?

KW: Na pewno czujemy niedosyt, bo jako Lech Poznań jesteśmy drużyną stworzoną do wygrywania, bardzo lubimy wygrywać. Myślę, że jakby były same zwycięstwa byłoby super. Też nie jest najgorzej, bo przegrałyśmy z SMSem Łódź, wielokrotne mistrzynie Polski, duża historia z tą drużyną. Odpaść z nimi w Pucharze Polski to nie wstyd.

MR: W porównaniu do zeszłego sezonu znacząco poprawiłyście skuteczność – 37 bramek zdobytych po rundzie jesiennej, a w porównaniu do całego zeszłego sezonu – 44. Co na to wpływa? Co jest głównym czynnikiem tak znamienitej skuteczności?

KW: Myślę, że nasz rozwój i częstsze granie ze sobą, na pewno lepsza komunikacja w drużynie. Pierwsza runda w tamtym sezonie w pierwszej lidze – większość dziewczyn, która z nami grała, była nowa. Przyszły do nas Alicja Piechocka, Matylda Kościelak, Poniedziałek Monika i one na pewno dały duży bodziec do tego, że możemy grać lepiej. Ala (Piechocka – przyp. red.) robi wielką robotę w środku pola i jest dla nas kluczową zawodniczką. Myślę, że te zawodniczki nam dużo pomogły i wniosły. Też byłyśmy nowe w pierwszej lidze w tamtym sezonie – nie wiedziałyśmy, na jakim poziomie jest ta liga, nowe zespoły dla nas. Wcześniej mierzyłyśmy się z tymi słabszymi, też z drugiej ligi do pierwszej był przeskok i to było czuć po prostu u nas. Drugą rundę w tamtym sezonie zagrałyśmy o niebo lepszą i tak naprawdę jeden mecz dzielił nas od awansu. To się nie udało.

Dużo jest bodźców, które po prostu na tę rundę w tym sezonie 2024/25 podeszłyśmy inaczej – z dużo większym ‘luzem’ na pewno do tych rozgrywek. Znałyśmy drużyny, dużo analizowałyśmy, dużo rozmawiałyśmy ze sztabem. Trochę się pozmieniało i myślę, że to bardziej mentalnie – dużą uwagę przykładałyśmy do tego, żeby nie tracić bramek po stałych fragmentach gry, żeby szybciej atakować, żeby strzelać więcej bramek. Też ta druga runda poprzedniego sezonu dużo nam dała – było widać w nas, że po prostu my możemy. Wygrywałyśmy mecz po meczu, ten ostatni z Resovią Rzeszów nam się nie udał niestety, ale to dużo nam dało motywacji na pewno do tego, żeby w tym sezonie wejść ’z buta’.

MR: Jak mawia słynne piłkarskie przysłowie łatwiej się goni niżeli miałoby się mieć przewagę, a po rundzie jesiennej zajmujecie drugie miejsce. Czujecie taką presję, że musicie awansować, to jest taka podwójna motywacja?

KW: Czy presja? Nie wiem. Bardzo chciałybyśmy awansować. To chyba widać po tym jak właśnie do tamtego sezonu byłyśmy o krok od awansu. Myślę, że też dobrze wpłynęło to, że nie awansowałyśmy, bo teraz się bardziej podbudowałyśmy. Pierwsze rundy poprzedniego sezonu a tego to totalna przepaść. Czy mamy presję?  Myślę, że nie, myślę, że presji nie ma. Chcemy awansować na pewno to widać. Lekka jest, ale nie ma takiej że bardzo bardzo musimy. Chcemy, dążymy do tego i jak widać na razie nam dobrze idzie.

MR: Jesteście na półmetku przygotowań do rundy rewanżowej. Na jakie aspekty gry kładziecie największy nacisk? Jak oceniasz dotychczasowe przygotowania? Macie za sobą już pierwszy sparing.

KW: Tak, tak, pierwszy sparing już mamy za sobą. Kładziemy bardzo duży nacisk na atak szybki, na części boiska przeciwnika. My tam nie mamy się zastanawiać, co chcemy zrobić, tylko mamy strzelić bramkę, ładować z pierwszej piłki w polu karnym, żeby po prostu szybko przechodzić do kontrataku. Szybciej się zachowywać, na pierwszy kontakt gry – szukamy tego na pewno. Cały czas jest coś do doskonalenia, bo to nie jest tak, że skupiamy się tylko na tym. Stałe fragmenty gry mamy dobre, ale chcemy być w tym jeszcze lepsze. W obronie chcemy tracić mniej bramek. I tak sądzę, że nie tracimy ich dużo (w Orlen 1. lidze Lech stracił 5 bramek – przyp. red.). Patrząc na to, że mamy jedenaście meczów, to nie ma tragedii, ale na pewno chcemy doskonalić to, żeby nie wpuszczać bramek w ogóle. Dużo jest tych aspektów.

MR: Jak o stracie bramek mowa, to w wywiadzie dla klubowych mediów wspomniałaś, że po stracie gola trudniej wam się odbudować. Jak pracujecie nad tym, żeby nie było takich 'zapaści’, nazwijmy to?

KW: Na pewno pracujemy mentalnie, dużo rozmawiamy ze sobą i zwracamy na to uwagę. Trenerka także wskazuje na nasze błędy, bo te bramki padają po nich, a my bardzo tego nie chcemy. To są błędy indywidualne, więc podchodzimy do zawodniczek, rozmawiamy, ale są też błędy zespołowe, których teraz już nie chcemy popełniać. Nad tym też pracujemy na treningach – dbamy o dobre pierwsze podanie do bramkarki i to, żeby bramkarka dobrze podała do nas. Cały czas nad tym pracujemy, wiemy, jakie błędy popełniamy.

MR: Przed początkiem tej rundy objęłaś funkcję kapitanki zespołu. Jak się czujesz w tej roli, to duża odpowiedzialność?

KW: Czuję dużą odpowiedzialność. Tak naprawdę zastępuję w tym momencie Zuzę Sawicką, która doznała poważnej kontuzji. Nie było mi łatwo wejść w rolę kapitana, bo zawsze była Zuza i ona zawsze nas wspierała. Myślę, że to jest odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu. Nie mówię, że ja też nie jestem taką osobą, ale to duża odpowiedzialność. Muszę wiedzieć, jak zachowywać się na boisku. Nie mogę odpiskiwać, a też jestem taką zawodniczką, która nie trzyma emocji w sobie, tylko od razu je puszcza. To kapitanowi po prostu nie przystoi, bo wiele oczu patrzy na mnie. Jako kapitan jestem tego świadoma i staram się nad tym pracować. Jako kapitan muszę, a właściwie chcę wspierać swoje zawodniczki. Na pewno dużo rozmawiam z trenerką na temat różnych podejść do treningu, zawodniczek, jak trenujemy. Duża jest to odpowiedzialność, ale myślę, że to jest duma – noszenie tej opaski kapitana. Mam dwadzieścia lat, to młody wiek jak na seniorską piłkę, a bycie kapitanem drużyny Lecha Poznań to już w ogóle spełnienie marzeń. Czekamy na Zuzę po prostu.

MR: Nie będę pytać o cele drużynowe na rundę rewanżową, ale może masz jakieś indywidualne i chciałabyś się nimi podzielić z czytelnikami?

KW: Cele indywidualne – na pewno więcej goli, więcej asyst, bo to motywuje wszystkich do działania. Kiedy ja strzelam, moje zawodniczki również będą strzelać bramki. Chcę być motorem napędowym tej drużyny. Nie chciałabym, żeby dziewczyny załamywały się po stracie bramki. Chcę je zmotywować, by po stracie jednego gola dążyły do zdobycia kolejnych – jednej, dwóch, trzech, by wygrać 3:1, a nie przegrać. Zależy mi na tym, żeby być prawdziwym motorem napędowym drużyny.

MR: Na przestrzeni lat, jak oceniasz rozwój promocji w polskiej piłce kobiecej, zarówno w kontekście klubowym, jak i reprezentacyjnym? W Lechu wszystko stoi na wysokim poziomie, ale niestety nie mogę tego powiedzieć o wszystkich klubach. Jak to wygląda z twojej perspektywy?

KW: Myślę, że na pewno idzie to w górę – czy powoli w niektórych drużynach, czy u nas trochę szybciej. Tak samo w Legii Warszawa też to świetnie wygląda, jak czasem patrzę. Rozwija się to swoim tempem – nie idzie to ekstremalnie szybko, bardzo dużo odstajemy w różnych aspektach od mężczyzn, ale to nie ma co porównywać. Te zespoły mniej markowe jak już nie są pod ekstraklasową drużyną, to już trochę gorzej to wygląda. Kibice na pewno chętnie by przychodzili, gdyby to było bardziej promowane, a media były bardziej skuteczne. W niektórych drużynach po prostu wstawiają post, że jest mecz i tyle. Nie mówię, że u nas jest super… to znaczy – jest super, ale to właśnie dzięki mediom. Promujemy drużynę, informujemy o meczach, nagrywamy filmiki, na przykład ostatnio Jula (Przybył – przyp. red.) z Martą Kwiatkowską były w FIFIE (chodzi o nagranie z udziałem piłkarzy Lecha, gdzie Przybył i Kwiatkowska grały w FIFĘ z Antonim Kozubalem i Michałem Gurgulem – przyp. red.). To bardzo pomaga w rozwoju. Nie wszystkie drużyny to robią, ale coraz więcej stara się dorównać, powiedzmy, nam, Legii itd. Ale wciąż jest to zacofane. Szkoda. Myślę, że na pewno jeszcze bardziej się to rozwinie.

MR: Jeśli spojrzymy na piłkę kobiecą dziś i porównamy ją do tego, co było pięć lat temu, to małe dziewczynki na pewno mają wzorce, mają Ewę Pajor, Natalię Padillę – Bidas to ja zapytam teraz kto był twoją idolką bądź idolem piłkarskim?

KW: Tak szczerze, idolki za bardzo nie miałam. Grałam w piłkę, ale jakoś nie zwracałam uwagi na kobiecą piłkę i starsze zawodniczki. Kiedy grałam jeszcze w kadrze Wielkopolski U-13, Ewa Pajor występowała w Medyku Konin. Wiedziałam wtedy, że jest taka zawodniczka i że poszła do Wolfsburga – to było wielkie wydarzenie. Pani Gawrońska miała wtedy swoje młodsze lata i grała w Medyku. Cała Polska powinna być dumna, że te dziewczyny się rozwijają, że w kadrze seniorek grają zawodniczki zagranicą. Nie każda dostaje minuty, ale młode piłkarki – jak teraz Nadia Krezyman, która gra we Francji – to cudowna zawodniczka, moja przyjaciółka, więc ją pozdrawiam. Ona rozwija się bardzo szybko. Ewa gra w moim ulubionym klubie na świecie, w FC Barcelonie. Naprawdę jest czym się chwalić.

MR: Wspomniałaś o Barcelonie, a jakie jeszcze ligi starasz się oglądać?

KW: Nie oglądam za bardzo tych meczów, ale na pewno interesuję się Barceloną. Oczywiście, drużyną Nadii Krezyman, bo po prostu ją obserwuję, nie śledzę całej drużyny. Zajmuję się głównie wynikami, jakie Nadia osiąga. Interesuję się również męską ligą hiszpańską, bo Barcelona to najlepszy klub na świecie. Uwielbiam też oglądać ligę angielską – to najlepsza liga. Jestem fanką Manchesteru United, choć nie idzie im za bardzo. Kobiecą piłką także się interesuję, obserwuję United na Instagramie, one są naprawdę dobre, mieszczą się w top 5. Te dwie ligi na pewno.

MR: Na koniec, czego Ci życzyć na nadchodzącą rundę rewanżową, oprócz awansu, oczywiście?

KW: Myślę, że przede wszystkim zdrowia. Tego na pewno chciałabym sobie życzyć, żeby nic się nie stało ani mnie, ani moim koleżankom z drużyny, bo już trochę nas dotknęły kontuzje i nie chciałabym, żeby to się powtórzyło. Przede wszystkim zdrowia, awansu i tego, żeby piłka kobieca się rozwijała. Chciałabym też, aby jak najwięcej osób kibicowało Lechowi Poznań – nam, Lechowi Poznań UAM. Chcemy więcej kibiców na stadionie, więc zapraszamy do Poznania! Myślę, że tworzymy świetną drużynę, nie tylko zawodniczki, ale także cały sztab. Razem tworzymy fantastyczny zespół, a cały Lech Poznań nam kibicuje, więc zapraszamy ludzi z całej Polski do Poznania!

MR: Serdecznie dziękuję.

KW: Dziękuję bardzo.

Reklama
Opublikowano: 10.02.25

Polecamy