fot. X/Barça Femení

Liga F: Pajor z kolejnym golem, kłopoty w Madrycie

Popołudniowa tura spotkań niedzielnych zapowiadała się naprawdę interesująco. Oczekiwaliśmy przed wszystkim dobrego występu Ewy Pajor w barwach FC Barcelony, podejmującej u siebie Madrid CFF. W batalii o „sześć punktów” Levante stanęło naprzeciwko Realu Betis. Wiceliderki, Real Madryt, gościł u siebie zespół Levante Badalona.

Reklama

Piłkarki z Katalonii już zdążyły nas na przestrzeni sezonu przyzwyczaić nieco do niefrasobliwości w defensywie, prowadzącej do utraty goli. Nie inaczej było także dzisiaj, gdyż już w 3. minucie przyjezdnym prowadzenie dała Bonsegundo, której asystę podarowała jedna z defensorek Barcelony. Wyrównanie przyszło stosunkowo szybko. W 14. minucie w z okolic 20 – tego metra rzut wolny wykonała Mapi Leon. Perfekcyjnie przymierzyła ona w okienko przy krótkim słupku i ponownie doprowadziła do remisu. Po trzydziestu minutach swoje gola zdobyła Ewa Pajor. Piłka do niej szczęśliwie dotarła ze skraju pola karnego, a Polka nie miała większych kłopotów z umieszczeniem futbolówki w siatce. Do przerwy nie oglądaliśmy już bramek, zatem czysto teoretycznie sprawa wyniku wciąż była otwarta.

Sześć minut po wznowieniu gry mieliśmy już 3:1. Piłkę przed polem karnym na lewej nodze ułożyła sobie Vicky Lopez i świetnie przymierzyła na długi słupek. Choć Gracia miała piłkę na ręce, nie udało jej się skutecznie interweniować w przypadku tego precyzyjnego uderzenia. Worek z bramkami otworzył się na dobre. Po godzinie gry czwartego gola dla gospodyń zdobyła Fridolina Rolfo. Ostatnim akcentem bramkowym tego widowiska było trafienie młodziutkiej Szwajcarki, Sydney Schertenleib. Kolejna wygrana FC Barcelony stała się faktem. Cieszy także na pewno kolejne trafienie Pajor, która umacnia się tym samym na czele klasyfikacji strzelczyń Ligi F.

FC Barcelona – Madrid CFF 5:1 (2:1)
14′ Mapi Leon, 30′ Pajor, 51′ Lopez, 60′ Rolfo, 88′ Schertenleib – 3′ Bonsegundo

W pierwszym z zaplanowanych na 18 spotkań remis nie satysfakcjonował nikogo. Ewentualna wygrana Levante pozwoliłaby na opuszczenie strefy spadkowej kosztem Betisu, zaś przyjezdne w przypadku wywiezienia trzech „oczek” odbiłyby jeszcze bardziej od czerwonej strefy, po drodze mogąc wyminąć jeszcze Espanyol. Pierwsze minuty przebiegały pod względem posiadania piłki zdecydowanie pod dyktando gospodyń. Ponownie jednak z przetrzymywania futbolówki przy nodze nie wynikało dosłownie nic. O wiele więcej konkretów przygotowane miały zawodniczki Realu Betis. W 29. minucie Tiffany Cameron wypatrzyła Rosę Marquez, która wykończyła akcję na 1:0. Nieco ponad dziesięć minut później do ostatniego podania 33 – letnia Jamajka sama dołożyła trafienie, podwyższając prowadzenie. Zatem do przerwy miejscowe zmuszone były odrabiać już znaczące straty, które na tamtą chwilę osadzały je na dobre obok Valencii w niechlubnej strefie tabeli.

Po wznowieniu Levante zabrało się do roboty. Zdecydowanie ożywiły swoją grę, starając się tym razem uczynić ze znacznie wyższego posiadania piłki realny atut, a nie tylko pusta statystykę. Ich staranie przyniosły w końcu owoce, a właściwie jeden owoc. Kontakt w 69. minucie dała Carbonell. Niestety, tego wieczoru nie udało się już ugrać niczego więcej. Czujący zagrożenie i oddech na karku Betis przyjął bardziej defensywną taktykę, dzięki czemu obronił pozostałą zaliczkę. Tym oto sposobem gościniom finalnie udało się oddalić od niedzielnych oponentek na pięć punktów w tabeli, awansując na trzynastą lokatę. Levante rzecz jasne wciąż na piętnastym, przedostatnim miejscu.

Levante – Real Betis 1:2 (0:2)

69′ Carbonell – 29′ Marquez, 40′ Cameron

Miejscowi kibice po pierwszych minutach nie mogli być zadowoleni z dyspozycji zawodniczek Realu Madryt. Już w 11. minucie przyznano dla ich rywalek rzut karny po faulu Misy Rodriguez. Do futbolówki, ustawionej na punkcie jedenastego metra podeszła Llompart Pons i pewnie wykorzystała swoją szansę. Wraz z upływem kolejnych minut wiceliderki wchodziły na wyższe obroty, jednak praktycznie do ostatnich chwil pierwszej części nie potrafił swojej rosnącej przewagi przerodzić w zdobycz bramkową. Na 1:1 w 40. minucie strzeliła Navarro, które asystowała Yasmin. W doliczonym czasie gry tejże połowy precyzyjne dogranie Caroline Weir wykorzystała Maelle Lakrar. Pomimo początkowych trudności na przerwę gospodynie schodziły do szatni z korzystnym wynikiem. Wydawało się, że utrzymanie dobrej gry nie będzie stanowić większego problemu. Nic bardziej mylnego.

Kreowane przez stołeczny zespół szanse dalekie były wprawdzie od idealnych, jednak idealnie wpisywały się w utrwalającą się przewagę na Badaloną. Nie oznacza to, że gościnie zwieszały bezradnie głowę i straciły jakiekolwiek argumenty, gdyż także dochodziły do swoich szans. Zbyt otwarta postawa Realu w końcówce meczu mogła w konsekwencji zakończyć się naprawdę źle. Upór gościń w 81. minucie został nagrodzony. Na 2:2 wyrównała Iworyjka, Rebecca Elloh. Przyjezdne od tego momentu starały się bardziej bronić tego jednego punktu niż walczyć o pełną pulę. Sztuka gry w defensywie najwidoczniej w ich przypadku jest jeszcze do poprawy. Choć brakowało naprawdę niewiele, w ostatnich chwilach pojedynku szalę zwycięstwa na korzyść faworytek przechyliła Alba Redondo. Tym sposobem rzutem na taśmę udało się zachować pięciopunktową stratę do Barcelony.

Real Madryt – Badalona 3:2 (2:1)

40′ Navarro, 45 + 1′ Lakrar, 90 + 3′ Redondo – 13′ Llompart Pons (k.) , 81′ Elloh

Liga F

PozycjaKlubMeczeWRPB+B-RBPkt
130280212816+11284
23024428728+5976
330161044923+2658
430163114032+851
530143134245-345
630119104036+442
730125134045-541
830108122441-1738
930106143247-1536
103096153762-2533
1130711122950-2132
123087153045-1531
1330610142445-2128
143069152748-2127
153058172447-2323
163065192467-4323
 
Spadek
Reklama
Opublikowano: 16.02.25

Polecamy