
Frauen Bundesliga: Rozbici beniaminkowie, Polki wracają na tarczy
Piątek oraz sobota w żeńskiej Bundeslidze stały pod znakiem pojedynków pomiędzy ekipami z tej dolnej części tabeli. Na otwarcie, w Lipsku miejscowe RB gościło Turbine Potsdam. Dzień później natomiast FC Koeln z Polkami na pokładzie wyruszyło do Fryburga, by podjąć SC Freiburg. Piłkarską sobotę miał zakończyć pojedynek SGS Essen z Carl – Zeiss Jena.
Choć niemalże wszystko wskazywało na to, że piątkowe starcie będzie tym z gatunku bez historii, mogliśmy tego wieczoru zobaczyć wydarzenie iście przełomowe. Jego świadkiem zostaliśmy w 17, minucie, kiedy to w obliczu mizernej postawy gospodyń, bramkę dla Turbine zdobyła Schmid. Skąd tutaj mowa o wyjątkowości tego trafienia? Otóż to była pierwsza w tym sezonie ligowym sytuacja, kiedy to w którymkolwiek momencie ekipa z Poczdamu objęła prowadzenie. To jednocześnie obrazuje skalę beznadziei beniaminka w perspektywie dotychczasowej kampanii. Indolencja RB nie pozwalała na wyrównanie stanu rywalizacji do przerwy, zatem do szatni oba zespoły schodziły przy iście szokującym wyniku 0:1. Nic co piękne jednak nie mogło dla przyjezdnych trwać wiecznie.
Druga połowa to już zupełnie inny obraz rzeczywistości niż ten, który dane nam było obserwować przed przerwą. Natomiast do obrazków, kiedy Turbine jest całkowicie bezradne i przyjmuje tylko kolejne ciosy już się zdążyliśmy dobrze przyzwyczaić. Pierwszy z nich w 56. minucie wyprowadziła Asgeirsdottir. Ledwie kilka minut później po jakkolwiek korzystnym dla gościń wyniku nie było już śladu, gdyż prowadzenie drużynie z Lipska dała Hoffmann, wykorzystując rzut karny. Napastniczka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i w 81. minucie rozwiała chyba wszelkie nadzieje przyjezdnych, kompletując dublet i jeszcze zwiększając przewagę. Tym trafieniem zrównała się z najlepszą pod tym względem w zespole Fudallą, która jednak niedługo później „złośliwie” postanowiła odskoczyć swojej koleżance w klasyfikacji strzelczyń. W doliczonym czasie gry ustaliła wynik na 4:1, zaliczając dziewiątą bramkę w tym sezonie.
RB Lipsk – Turbine Potsdam 4:1 (0:1)
56′ Asgeirsdottir, 60′(k.) , 81′ Hoffmann, 90 + 3′ Fudalla – 17′ Schmid
Polskiego kibica, jak to regularnie bywa, mógł cieszyć widok naszych reprezentantek w barwach FC Koeln. W podstawowym składzie na Freiburg mogliśmy oglądać zarówno Martyna Wiankowską na boku defensywy, jak i Adrianę Achcińską w środku pola. Jedynie Sylwia Matysik rozpoczynała ten mecz na ławce rezerwowych. W pierwszej połowie niestety nasze reprezentantki, jak i ich koleżanki, nie pokazały za wiele, oddając w dużym stopnie inicjatywę gospodyniom. U nich jednak zdecydowanym problemem była skuteczność, gdyż żadna z wykreowanych przez nie szans nie zmierzała nawet w światło bramki. Chociaż to miejscowa ekipa prezentowała się optycznie lepiej, bezbramkowy remis do przerwy także nie mógł szczególnie dziwić.
Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. Freiburg po wznowieniu gry niemal całkowicie zdominował swoje oponentki. Za przejętą kontrolą nad przebiegiem spotkania przyszły w końcu także wyczekiwane bramki. W 59. minucie wynik otworzyła Zicai, która wykorzystała dogranie Vobian. Chwilę po zmianie rezultatu w szeregach gościń zobaczyliśmy także Sylwię Matysik, lecz trzeba przyznać, że wszelkie roszady w tym wypadku nie zdały egzaminu. Zamiast tego, gwóźdź do trumny zespołu z Kolonii wbiła na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry Schneider. Tym samym FC Koeln wciąż wyprzedza jedynie duet nieprzystosowanych do realiów najwyższego szczebla beniaminków.
SC Freiburg – FC Koeln 2:0 (0:0)
59′ Zicai, 75′ Schneider
Niemałego szoku musieli doświadczyć spektatorzy widowiska, mającego miejsce w Essen. Po raptem pięciu minutach oglądaliśmy już pierwszą bramkę, lecz bynajmniej nie została ona zapisana na konto gospodyń. Przyjezdnym prowadzenie dała Kreil. Tym samym ponownie beniaminek wyszedł na przód, a w szeregach gospodyń liczono na podobny scenariusz, jaki miał miejsce kilkanaście godzin wcześniej w Lipsku. Sporo wskazywało na to, że w istocie to założenie ma ręce i nogi, gdyż już w 19. minucie wyrównała Maier. Miejscowe pragnęły pójść za ciosem, lecz tworzone przez nie szanse nie były tak dogodne jak w przypadku gościń, które choć nie za często meldowały się pod bramką przeciwniczek, tak zawsze ich próby stanowiły realne zagrożenie. Zatem bądź co bądź, ale do przerwy oglądaliśmy zasłużony remis.
Nie upłynęła nawet minuta od gwizdka, wznawiającego grę, a już mieliśmy 2:1. Zespół z Jeny na ziemię sprowadziła ponownie Maier, kompletująca tym samym dublet. Ataki ze strony SGS Essen nie ustawały, co przyniosło w późniejszym czasie korzyści w postaci kolejnych goli. W 77. minucie na listę strzelczyń wpisała się zmienniczka autorki dwóch goli, Maike Berentzen. Ostatnie słowo należało jednak do Elmazi, która ustaliła wynik na 4:1. Zarówno przy tym, jak i poprzednim golu asystę zaliczyła Rieke, wieszcząc tym sposobem swój dobry występ. Choć początek realnie nie należał do najłatwiejszych, w końcu opór ze strony gościń puścił na dobre. Taki stan rzeczy nie dziwi chyba nikogo, kto regularnie śledzi to, co dzieje się na niemieckich boiskach w kobiecym wydaniu.
SGS Essen – Carl – Zeiss Jena 4:1 (1:1)
19′ , 46′ Maier, 77′ Berentzen, 87′ Elmazi – 5′ Kreil
Frauen Bundesliga 2024/25
Pozycja | Klub | Mecze | W | R | P | B+ | B- | RB | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | ![]() | 22 | 19 | 2 | 1 | 56 | 13 | +43 | 59 |
2 | ![]() | 22 | 16 | 3 | 3 | 57 | 18 | +39 | 51 |
3 | ![]() | 22 | 16 | 2 | 4 | 68 | 22 | +46 | 50 |
4 | ![]() | 22 | 13 | 4 | 5 | 38 | 21 | +17 | 43 |
5 | ![]() | 22 | 11 | 5 | 6 | 34 | 31 | +3 | 38 |
6 | ![]() | 22 | 12 | 0 | 10 | 50 | 29 | +21 | 36 |
7 | ![]() | 22 | 9 | 2 | 11 | 28 | 39 | -11 | 29 |
8 | ![]() | 22 | 8 | 3 | 11 | 30 | 40 | -10 | 27 |
9 | ![]() | 22 | 5 | 5 | 12 | 21 | 30 | -9 | 20 |
10 | ![]() | 22 | 3 | 5 | 14 | 18 | 51 | -33 | 14 |
11 | ![]() | 22 | 2 | 4 | 16 | 7 | 43 | -36 | 10 |
12 | ![]() | 22 | 0 | 1 | 21 | 5 | 73 | -68 | 1 |