fbpx

Puchar Polski: Wypowiedzi pomeczowe

Po meczu Pucharu Polski w Bydgoszczy, dzięki uprzejmości komunikacji internetowej, poprosiliśmy uczestniczki tego meczu o parę słów. Udało nam się również poprosić prezesa Sportisu KKP by również poświęcił nam chwilę czasu i powiedział jak w jego oczach wyglądał mecz. Zapraszamy.

Aleksandra Sudyk, Sportis KKP:

Puchar rządzi się swoim prawami i trzeba szanować każdego przeciwnika. Mecz na pewno nie na należał do łatwych. To my objęliśmy prowadzenie w tym meczu, jednak później sami musieliśmy gonić wynik. Cierpliwość popłaca i w konsekwencji udało się doprowadzić do remisu, a następnie do zdobycia kolejnej bramki na 3:2. Cieszymy się z awansu do kolejnego etapu.

Szymon Kowalik, Prezes Sportis KKP:

Obawialiśmy się tego spotkania po naszych dwóch ostatnich meczach . Niestety Covid który nas nie oszczędził gdy 3/4 kadry było zakażonych lub na kwarantannie wyszedł nam bokiem . Bardzo słabo wyglądaliśmy motorycznie i fizycznie . Biorąc pod uwagę brak Majdy w ataku początek spotkania w zasadzie nas dobił gdyż jedyna nominalna napastniczka Stępień z powodu kontuzji musiała opuścić boisko już w 5 minucie spotkania . Mecz mógł się podobać naszym pustym trybunom ? przy prowadzeniu 1-0 nasz zespół sam zrobił sobie psikusa dostając bramkę do szatni i po wyjściu z szatni wiec sytuacja była po prostu kiepska . Na dodatek po stracie bramki niedyspozycje zgłosiła filarka defensywy Helińska . Naszych dziewczyn nie załamały te niepowodzenia i najpierw wyrównały a za chwile objęły prowadzenie którego nie oddały do końca spotkania .Nie chce zwalać całej winy na covida ale infekcje które przeszły dziewczyny dodając do tego 23 dni przerwy od treningów na pewno w jakimś mniejszym lub większym stopniu wpłynęły na ich formę na koniec jesieni . Tym bardziej ogromne podziękowania za determinację gdyż w ciągu trzech ostatnich dni dwa razy uciekamy z pod topora – jak mówi przysłowie „ z piekła do nieba „. Kończymy jesień z realizacją celów minimalnych w lidze i Pucharze Polski i to jest najważniejsze .

Gabriela Zimecka,  APLG Gdańsk:

Na początku lekki stresik był. Nie grałyśmy tego co chciałyśmy i zaczęło się „wykopywanie” ze strony jednej drużyny i z drugiej. Wrzutka w pole karne brak komunikacji z naszej strony i mamy samobój… Ale nie złożyłyśmy broni i grałyśmy dalej i tą walka i determinacja wyrównałyśmy. W drugiej połowie Sportis został w szatni my grałyśmy swoje i tym samym strzeliliśmy na 2:1. Później się odpaliła Ogebe i wyłożyła Sudyk i 2:2. I później zaczęło się faulowanie ja wiem element gry, trzeba być twardym… Ale faul ewidentnie na czerwoną kartkę. Boguszyńska na prostej nodze wjeżdża mi w nogę przy której nawet nie mam piłki. Miałyśmy 100% sytuacje ale strzał w bramkarkę… I ostatnia bramka ponownie samobój… Ogebe w pole karne po ziemi ja wybijałam a moja koleżanka wbiegła i piłkę uderzyła i wpadła do bramki.. przypadek. Brakowało nam szczęścia w tym meczu. Byłyśmy zespołem lepszym, bardziej wybieganym ale zabrakło szczęścia. Myślę że dobrze przepracujemy zimę i odkujemy się Sportisowi i nie tylko. Jeśli chodzi o grę to naprawdę widać ze zaczyna się dziać fajnie łapiemy flow. Jesteśmy świeżo zbudowanym zespołem musimy trochę ze sobą pożyć żeby razem zwyciężać. Kwestia czasu i doświadczenia które zdobywamy grając w ekstralidze.

Valentyna Tarakanova, APLG Gdańsk:
Jest mi bardzo przykro że przegrałyśmy. Miałyśmy dużo dogodnych sytuacji , niestety zawiodła skuteczność. O ile stwarzamy sytuacje, to kłopot jest ze strzałami. A co do przeciwniczek,  gratuluje im wygranego meczu. Walczyły do końca, czasem nawet uciekając się do brudnej gry. Ale jak mówią wszędzie “zwycięzców się nie sądzi”
Foto: Dariusz Stoński oraz Gabriela Zimecka/archiwum własne

Other Articles

NewsyPolskaPuchar Polski
Liga MistrzyńNewsyWywiady

Leave a Reply