fot. Facebook.com/MKSOlimpiaSzczecin

„W szatni powiedzieliśmy sobie, że od drugiej połowy trzeba zacząć przygotowania do następnego meczu” – Adam Gołubowski dla KobiecyFutbol.pl

Reklama

Olimpia Szczecin mimo wysokiej porażki, z Sosnowca wyjechała z podniesioną głową. Podopieczne Adama Gołubowskiego uległy Czarnym aż 8:0. O meczu więcej przeczytać można TUTAJ. Po końcowym gwizdku sobotniego starcia, porozmawialiśmy z trenerem „Olimpijek”.

Jak wrażenia po inauguracji sezonu?

Adam Gołubowski: Pierwsze wrażenie to takie uczucie, które ciężko opisać. To nie jest uczucie złości, a raczej bezsilność. Wynik 0:8, więc co można więcej powiedzieć. Fatalny rezultat, fatalny start.

Pański zespół nie wystawił tak zwanego „autobusu”, nie graliście na stratę jak najmniejszej ilości bramek, tylko wciąż graliście w piłkę. Kibice cenią drużyny, które walczą.

Możliwe, że tak. Pierwsze dziesięć minut i tracimy 3 bramki po indywidualnych błędach. Błędach, dodajmy, które nie miały prawa się przydarzyć. A do tego warunki pogodowe, ostre słońce i można powiedzieć, że było po meczu. No i teraz była decyzja czy albo murujemy i wybijamy, aby tylko dotrwać i przegramy nisko, albo próbujemy myśleć o następnym meczu i staramy się zostawić po sobie jakieś pozytywne wrażenie, zrobić kilka fajnych akcji i spróbować zdobyć bramkę. Cały czas wierzyłem, że było nas na to stać. No i tak – próbowaliśmy grać. W szatni powiedzieliśmy sobie, że od drugiej połowy trzeba zacząć przygotowania do następnego meczu. Nie łudziliśmy się, że wyciągniemy wynik z 0:5 do przerwy. Czarne dzisiaj były od nas lepsze w każdym elemencie gry, dlatego wygrały zasłużenie. Natomiast naszą drużynę stać na lepszą grę w piłkę. Lepiej utrzymywać się przy futbolówce, stworzyć więcej sytuacji pod bramką rywalek. My dzisiaj stworzyliśmy sobie trzy okazje, z czego jedna była stuprocentowa. To jest, mimo wszystko, za mało. Nie rezygnujemy ze swojej drogi, z budowania zespołu i rozwoju.

Jeśli chodzi o pozytywy nie wiem, czy trener się ze mną zgodzi, ale świetne zawody rozegrała wasza kapitan, Julia Brzozowska. Świetnie dyrygowała grą w obronie. Dobre zawody rozegrały Amelia Bińkowska, Matilda Böhm czy Kornelia Grosicka.

Ładnie to Pan wyłapał. Do wymienionych dołączyłbym Martynę Brodzik i ewentualnie dziewczyny, które weszły w drugiej połowie. Reszta, niestety, poniżej oczekiwań. Nasz nabytek z Kamerunu [Christiana Mpeh Bissong – red.] to typ zawodniczki, która żyje z piłek. Ona dzisiaj dużo biegała i walczyła, lecz gdzieś tam w kluczowych monetach brakowało pary. Zostaliśmy rozbici mentalnie w tym meczu…

Ale wciąż grając swoją piłkę. Staraliście się prowadzić grę od bramki. Były próby konstruowania akcji.

Zgodzę się. Ciekawe spostrzeżenie, że kapitan Brzozowska, na środku obrony, mimo tak wysokiej porażki wykonała kawał ciężkiej pracy. Wydaje mi się, że nie przegrała pojedynku indywidualnego. Niestety, w dzisiejszym meczu nie pomogła nam bramkarka. W tym meczu skumulowały się te wszystkie błędy, nad którymi pracujemy i staramy się je wyeliminować. Natomiast bardzo szkoda mi moich dziewczyn, bo jak przeczytamy wynik, to po prostu brzmi to tak, jakby tu przyjechały niewidome, a mimo wszystko zostawiliśmy na boisku dużo zdrowia i serca. Myślę, że drugiego takiego meczu już nie rozegramy. Nam się nic nie kleiło, a przeciwnik, co dotknął piłki, to kończyło się to bramką.

Rozmawiał Sebastian Godyla

 

Reklama
Opublikowano: 10.08.20

Polecamy